Ten dom w Koniakowie przy niebieskim szlaku od czasu jego budowy jest moim ulubionym. W takim mógłbym zamieszkać. Dawno go nie widziałem, gdyż dawno tędy nie wędrowałem...
... a dziś idę z Seniorką śnieżną przygodą, bo za taką należy uznać wiejący, mocny w porywach wiatr niosący minipłatki wczorajszego świeżego śniegu. Nie będziemy mieć dziś błękitnego nieba, ale to wcale nam nie przeszkadzało. Ważne, by pobyć na świeżym górskim powietrzu.
Przyjechaliśmy do centrum Koniakowa o 9.35 i od razu wchodzimy na żółty szlak turystyczny. Źle się idzie, bo śnieg pod nogami grząski, ale to się później zmieni kiedy odbijemy w stronę Fibaczki.
Wstępując po pieczątki, widokówki do Centrum Pasterskiego nie spodziewaliśmy się, że miła panienka zaproponuje nam zwiedzenie Zagrody Edukacyjnej, należącej wraz z bacówką do tego kompleksu.
Wiele razy tutaj byliśmy lecz nie mieliśmy pojęcia, że coś takiego jest z tylu budynku... a tam owce z młodymi i jedna koza z koźlątkiem. Tak jakoś serdeczniej poczuliśmy się w środku. Takie przyjazne stworzonka zastaliśmy. Koza nawet dała się pogłaskać, z kolei owieczki zajęte były przede wszystkim jedzeniem i brykaniem.
U góry budynku zwiedziliśmy wystawę pasterską, co też uwiecznione będzie na zdjęciach.
Wracamy na szlak i musimy bardzo uważać, gdyż drogą na Fibaczkę jedzie samochód za samochodem. Ruch większy niż na głównej drodze. Mimo to znajdujemy czas na podziwianie widoków, dziś takich specyficznych, bo pod ciężkawym niebem, momentami z ołowianym odcieniem. To też jest ciekawe i piękne.
Niestety od zachodu wieje wiatr i to nie wróży przejaśnień, wręcz odwrotnie napędza chmury.
O 10.10 doszliśmy do miejsca, gdzie żółty spotyka się z niebieskim i od tego miejsca pójdziemy w górę tym drugim. W planie mieliśmy podejść nim tylko kawałek, a potem bezszlakową ścieżką wyjść na szczyt Ochodzitej (jak to czynimy latem), ale śnieg, który wczoraj spadł zatarł ślady i musielibyśmy sobie przecierać ścieżkę. Drugi wariant był taki, że pójdziemy dalej niebieskim i tak też czynimy.
Teraz pokazują nam się góry Beskidu Żywieckiego z najbliższym Rachowcem, ale przed nami przez jakiś czas będzie Romanka z Halą Pawlusią i Rysianką. Nad nimi przez jakiś czas pojawi się kawałek błękitu.
Przy koniakowskich szlakach jest sporo kapliczek, ale jedna z nich (trójkątna) ma typowo miejscowy charakter, bo jest z koronkami w środku.
Widzimy Tatry jak przez mgłę i dlatego aparat tego nie zauważy, poza jednym momentem, ale to będzie wtedy gdy będziemy wychodzić w stronę szczytu Ochodzitej. Póki co ją obchodzimy. Niedawno czytałem, że nazwa Ochodzita wywodzi się z Obchodzitej, bo tak ją kiedyś nazywano.
Musimy sobie sami przecierać szlak aż do domostw, ale o tyle jest łatwiej, że ktoś przed nami szedł. Wiejący wiatr skutecznie zasypuje ślady.
Dochodzimy do domów i kierujemy się w stronę Karczmy Ochodzita, lecz nie wchodzimy do środka tylko z marszu zaczynamy podchodzenie na szczyt góry. Tam to już prawdziwa zawierucha. Śnieg drobny, wciska się wszędzie i z zaskoczeniem odkryję po zejściu, że mam pełną kieszeń nawianego. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło... ale na razie wychodzimy, widoków przez wirujący śnieg nie ma zbytnio i stwierdzamy blisko szczytu, że zawracamy, bo nie ma sensu dalsze wychodzenie.
W karczmie jesteśmy o 11.10 i będziemy tam do 12.40. Przede wszystkim ich słynna zupa borowikowa.
Początkowo jest zaledwie kilka osób, ale z biegiem czasu lokal się zapełni. Wszak zaczyna się pora obiadowa. Byliśmy tu trochę dłużej, gdyż spowodowane to jest późniejszą godziną odjazdu autobusu, bowiem jest sobota i nie wszystkie jeżdżą jak w tygodniu.
Wracamy na niebieski szlak i znowu w nas dmie wietrzysko, ale idziemy spokojnie w kierunku Koczego Zamku. To doskonały także punkt widokowy. Jest przetarte, możemy wyjść, ale długo nie zabawimy, bo chce nas stamtąd wywiać i o 13.15 tam właśnie jest meta tej ciekawej w sumie trasy.
Zejście i oczekiwanie na autobus już poza trasą. Na końcu będzie bonusowa fotka zakupionego w Wiśle znaczka turystycznego poświęconego wiaduktowi kolejowemu w Głębcach. Ten znaczek został wybrany do pierwszej dziesiątki najpiękniejszych znaczków za 2019 rok. Numerem pierwszym nie został, ale już samo
zakwalifikowane do dziesiątki jest sukcesem.
Perché non c'è il sole nel cielo? È triste senza di lui. Vit
OdpowiedzUsuńVittorio, il sole era in noi e questo è abbastanza.
UsuńNareszcie w górach jest tyle śniegu że widać że jest zima. Super wycieczka.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wczoraj i dzisiaj znowu dosypało, a już sporo zboczy i szczytów było wiosennych. Tak to się plecie mimo, że luty. W wycieczce bardzo mocno przeszkadzał wiatr, ale daliśmy radę.
Usuńfajna trasa... ale ja jak tam jestem to mnie tak widoki z Ochodzitej zadziwiają... że na inne trasy brak czasu.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale czasem trzeba wszystko co piękne łączyć.
OdpowiedzUsuń