Kępki przebiśniegów co jakiś czas umilały oczom spacer lutową wiosną moim Ustroniem. Tak się złożyło, że w tym roku jeszcze nie dreptałem po ukochanym mieście i przyszła pora to nadrobić. Wypadło na dzień dzisiejszy, bo według prognozy pogody słoneczna aura po 15-tej ma się przemienić na deszczową i to na szereg dni.
Wychodząc z domu jeszcze miałem za plecami u góry błękit nieba, ale zanim dotarłem na miejsce startu na ulicy widokowej, ten piękny kolor odsunął się w stronę Skoczowa, a wokół zaczęły przelatywać chmurki.
Cały czas tak nie będzie, bo błękit powróci.
O 11.32 zaczynam na ulicy, która naprawdę posiada właściwą nazwę - Widokowa. Dawniej częściej tędy chodziłem a od kilku lat to zaniedbałem, więc najwyższa pora powrócić w tę część Ustronia.
Widok na pasmo Równicy z Lipowskim Groniem, na uzdrowiskową część miasta - Zawodzie, w końcu na samo miasto też. Są również pode mną dachy mojego Manhatanu.
Z Widokowej wchodzę na Myśliwską i tam spotykam żółty szlak turystyczny na Małą Czantorię i razem z nim spacerowy niebieski. Pniemy się w górę i mamy po lewej pasmo Czantorii, za sobą wspomnianą Równicę, lecz oczy dostrzegają także Zielony Kopiec a nawet sam szczyt Skrzycznego.
Po prawej w pewnym momencie na wielkim zbliżeniu można zajrzeć do Skoczowa.
O 12.04 koniec wędrówki w górę, gdyż ulicą Jelenica będę schodził w kierunku centrum miasta, póki co dalej niebieskim spacerowym. Wiele lat tędy nie szedłem i widzę ile nowych domów wybudowano i jeszcze są budowane.
W miejscu gdzie ma swoją siedzibę Ustronianka, a właściwie na jej parkingu, przyszła pora na refleksję. Toż to tam w latach 70-tych, 80-tych i jeszcze 90-tych był nasz ośrodek wypoczynkowy. Nasz to znaczy Fabryki Automatyki Chłodniczej w Cieszynie. Ileż z tym miejscem mam miłych wspomnień. Być może przeszedłbym obok tego spokojnie, ale już pod reklamą wody widzę pordzewiały dach dawnej świetlicy. Budowaliśmy ją wspólnie, by spędzać tam czas w razie niepogody, a także, by było miejsce na zabawy, na potańcówki. I tak patrzę przez resztki ogrodzenia siatkowego na ten budynek i przywołuję wspomnienia. W październiku 2019 zorganizowaliśmy w Cieszynie pierwsze spotkanie byłych pracowników naszego działu, w styczniu było drugie i będą następne. Na pewno te dwie fotki na kolejnym spotkaniu majowym przekażę koleżankom i kolegom. W popadającym w ruinę budynku zostawiliśmy mnóstwo naszych cząstek życiowych, ważnych bo z okresu młodości.
Z Jelenicy wchodzę na ulicę Partyzantów, przy której jest Muzeum Starych Diamentów, które to Muzeum jako jedyny obiekt w Ustroniu należy do posiadaczy Znaczków Turystycznych. Niestety zamknięte i z napisu zrozumiałem, że wcześniej należy kontaktować się telefonicznie. Na pewno to w przyszłości uczynię, bo znaczek jest piękny, z tego co widziałem na internetowej stronie "znaczków".
Kolejny etap to Willa Kraj (13.13), a raczej jej restauracja, gdzie zatrzymuję się na espresso. Koniecznie tu chciałem przyjść, by zatrzeć wspomnienie stypy, na której tutaj byłem z początkiem miesiąca, kiedy to odprowadzaliśmy na cmentarz 18-letniego syna kolegi. Nie chciałem, by ten lokal kojarzył mi się tylko z tamtym zdarzeniem... i udało się. Kawa pyszna i będę częściej zaglądał.
Za willą Park Lazarów, a na jego krańcu ulubiona wierzba mojej Przyjaciółki, która jak widzę została przycięta. Staruszka, ale puści nowe gałązki.
Przyjaciółkę też spotykam na innym końcu parku i przez moment mogłem jej towarzyszyć. Potem rynek i scena ze spalonym jej fragmentem w święto św. Szczepana.
Ulicą Grażyńskiego przejdę do Rybki, tym razem skusiły mnie placki ziemniaczane z wyrzoskami. Smakowały (a jakże!), lecz trochę daleko im do tych jakie znam z Diablego Dołka. W przyszłości będę tu raczej wstępował na ryby, gdyż najsmaczniej przyrządzone ryby morskie są od długiego już czasu w... górach! Ważne, że na jedzenie nie czeka się tam długo, spędziłem tam w sumie czas od 14.18 do 14.45.
Potem już ostatni etap, czyli dalszy spacer przez tzw. dzielnicę generałów, obok pomnika pamięci zburzenia przez hitlerowców żydowskiej synagogi - do Miejskiego Domu Kultury "Prażakówka". Po drodze kilka spotkań, co zajęło trochę czasu i dlatego na miejsce przychodzę dopiero o 15.38.
O 16-tej rozpocznie się spotkanie z Adamem Makowiczem zorganizowane przez miejscowy Uniwersytet Trzeciego Wieku, a spotkanie poprowadzi szefowa Rady Programowej, czyli nasza mistrzyni słowa - Danusia.
Ile razy ta dwójka jest na scenie to tyle razy mam do czynienia z Mistrzami: fortepianu i właśnie - słowa.
Danusia jest piękną kobietą i na jednej z fotek będzie widać jak Mistrz podziwia Jej nogi ( musi być trochę wesołości w relacji).
Adam Makowicz jest Ustronianinem i coraz częściej rozważa to, by wrócić ze Stanów tu na stałe, a tam jeździć na koncerty.
Pan Adam zasiadł do naszego staruszka fortepianu i zagrał ku uciesze wszystkich. Potem otrzymał indeks studenta Uniwersytetu Trzeciego Wieku, a po tym zdarzeniu sympatycznym jeszcze raz zagrał.
Wraz z ostatnim dźwiękiem i wśród oklasków o 16.50 kończy się mój pierwszy tegoroczny ustroński spacer.
Tam nie był koniec, gdyż nastąpiła potem inauguracja wprowadzenia Ogólnopolskiej Karty Seniora - Ustroń Gminą Przyjazną Seniorom... a jeszcze później zebranie organizacyjne członków UTW.
Skoro mam żyć 136 lat, to jeszcze mi daleko do tego. by czuć się seniorem (hahaha) i dlatego wraz z koleżanką opuściliśmy gościnne progi Prażakówki... a tak na serio - to moja lewa noga już odczuwała zbliżającą się zmianę pogody i faktycznie... po powrocie do domu lunął deszcz i deszcz ze śniegiem.
Vivi in una bellissima zona e devo vederlo di persona. Forse ce la farò quest'anno. Vit
OdpowiedzUsuńSai che il mio invito è sempre valido.
Usuńpięknie i mądrze spędzony dzień.
OdpowiedzUsuńMiło, że tak to odbierasz. Serdeczności.
UsuńUrokliwe miasto. Chciałbym tam mieszkać i mieć widok na góry za oknem a nie na kominy elektrowni.
OdpowiedzUsuńJestem Panu Bogu wdzięczny, że powołał mnie do życia właśnie na ziemi, o której mówią, że powstała z Jego uśmiechu.
Usuń