Słoneczko zamieszkało nad Filipką, na której szczyt podążamy. Słoneczko jest dziś naszym wielkim sprzymierzeńcem, bowiem miejscami dmucha chłodem wietrzyk... a ono ten chłód neutralizuje.
Mieliśmy jechać w trójkę, ale rano Seniorka zawróciła do domu, niezbyt dobrze się poczuła. To taki teraz czas, że wcześniejsze przedwiośnie generuje natłok zarazków i chorób. Trzeba naprawdę spożywać dużo witamin, zwłaszcza "C" w różnych postaciach. Sam zresztą taki swoisty mecz między zarazkami a ochroną organizmu u siebie obserwuję od jakiegoś czasu. Jak dotąd 3:0 dla organizmu. Jak się ma na bramce kwas L-askorbinowy to szanse na niedopuszczenie wbicia gola przez zarazki są zminimalizowane.
Do Gródka jedziemy zatem w dwójkę i będzie to powtórka trasy sprzed 2 lat, kiedy to po raz pierwszy szliśmy razem... choć nie tak do końca, bo znamy się od dziecka i w szkole także mieliśmy wycieczki, na których wspólnie byliśmy.
Zaczynamy na peronie stacji o 7.45 i idziemy w górę zielonym szlakiem w stronę Chaty Hrádek. Patrzę, a tu w ogrodach zaczarowane zwierzątka czekające na wiosnę, by skryć się wśród traw, gałązek i listków. Dziś w całej wyczekującej krasie.
Jako tło widokowe będziemy mieli dziś góry Beskidu Śląsko-Morawskiego, przede wszystkim Ostry i Jaworowy. Czasem zahaczymy o Kozubową. I te widoki będziemy mieli już na pierwszym podejściu, gdyż niżej byłyby za drutami sieci energetycznych, a to przeszkadza w oglądaniu, bo świat jest wyjątkowo odrutowany.
Dojdziemy do Kościoła Braterskiego, który z daleka przypomina zamek, a z bliska hotel. Przy nim pomnik ukrywającego się tutaj w latach 30-tych XX wieku, Wincentego Witosa. Będzie też na zbliżeniu sarenka z ogrodzenia.
Potem las i powolne wchodzenie po śliskim oblodzonym śniegu do Chaty Hrádek. No, niestety dziś zamknięta. Nie napijemy się zatem pysznej tutejszej kawy. Kotek też liczył na wpuszczenie do środka. Jest 8.53 i idziemy dalej w górę. Dojdziemy do św. Izydora, potem do Alei Dobra, gdzie posadzone są różne gatunki drzew owocowych. Są widoki, ale za mgiełką. Za Trzyńcem dalej na zachód widać nawet smog w Czeskiej Republice. Zobaczymy maleńki drewniany zewnętrzny wodociąg. Pamiętamy z lat młodzieńczych takie wodociągi w naszych górach ciągnące się czasem setkami metrów do domów niżej położonych. Chyba najdłuższy był do domu położonego tam, gdzie dziś na Równicy jest Zbójnicka Chata.
Ważne, że tu jest świeże powietrze i bardzo dobrze się idzie. Po przejściu przez las, inne góry zasłaniają horyzont. Pasmo Beskidu Śląskiego od Stożka do Czantorii. To już blisko Chaty Filipka, którą zastajemy... zamkniętą, a przecież jest wtorek, a zamykana zawsze jest w środy. Okazało się, że od 1 lutego zamknięta jest i we wtorki i w środy. Ślinka na grzane wino przełknięta. Jest 9.43 i odtąd do końca pójdziemy żółtym szlakiem.
Słoneczko świeci nad Filipką, ale zanim tam dojdziemy, to jeszcze podziwiamy starą urokliwą chałupę. Między szybami w oknach prezenty... ale to nie prezenty, to w formie dekoracji uszczelnienie okien przed zimnem z zewnątrz. Później przy schodzeniu do Nawsia też w jednym z nowych domów to będzie widoczne. Ja pamiętam z dzieciństwa, z domu rodzinnego, kiedy między szyby układało się koce. Nie było to takie ozdobne jak teraz tutaj.
Na szczycie Filipki odpoczynek śniadaniowy. Jest 9.53. Teraz już tylko schodzenie. Mimo, że stromo, to tutaj na południowej stronie słońce mocniej operuje i ten śnieg nie jest tak do końca zlodzony.
Mamy teraz widoki między gałęziami na tę część dzisiejszej trasy, którą już przeszliśmy.
Nadzieja, że Agroturystyka będzie otwarta też spełzła na niczym. Ona jest tylko otwarta w soboty i niedziele. Trzeci punkt, w którym nie mogliśmy się zatrzymać, zatem bardzo wcześnie dziś znowu zakończymy wędrowanie. Póki co, to jeszcze musimy trochę przejść lasem, potem drogą i po wejściu między domy, zniżam się do poziomu kreta, ale żadnego nie napotkałem poza ich kopcami.
Na ganku jednego z domów widzimy nowe kolorowe strachy, które zastąpią tego już starego, zszarzałego.
Coraz wyżej budują nowe domy, myślę, że za kilka lat nie będzie przerwy od osiedla spod Filipki do Nawsia.
Schodzimy właśnie tam przed dworzec kolejowy o 11.28. Godzina mety tej trasy. Trochę czasu do odjazdu pociągu mamy, więc w dworcowej restauracji wypijemy w końcu dobre piwo i będziemy mieli stamtąd pieczątkę.
Ciekawe krajobrazy. Takie inne niż w naszych Beskidach. Trochę może rejon Koniakowa wygląda podobnie a przynajmniej mnie tak się kojarzy. Bardzo fajna relacja. Podobają mi się te drewniane domy. U mnie na wsi też teraz takie się buduje co jest ciekawą odmiana w roju betonowych budynków. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzęść z tych domów ma ceglane ściany, a one są obudowane drewnem. Jedynie bardzo stare domy są całkowicie drewniane.
UsuńMiło mi, że zajrzałeś i ślad pisany zostawiłeś.
Do 1918 roku to wszystko było Beskidem Śląskim. Wtedy po odzyskaniu niepodległości przez wiele krajów, Czesi swoją część przemianowali na Beskid Śląsko-Morawski i u nich został najwyższy szczyt Łysa Góra. W ten sposób Skrzyczne awansowało na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego.
Wszystkiego dobrego.
Przepraszam, że to może tak nie w temacie tej wycieczki ale nie znam tamtych rejonów a chciałbym się wybrać wiosną na Łysą Górę. Gdzie najlepiej podjechać autem i zaparkować żeby tam wyjść? I druga sprawa czy można tam płacić złotówkami czy tylko koronami czeskimi?
UsuńNa Łysą Górę wiedzie wiele szlaków z różnych miejsc. Nigdy nie zastanawiałem się nad dojazdem samochodem, gdyż przeważnie zawsze korzystam z publicznych środków lokomocji... ale myślę, że najlepiej zostawić auto w pobliżu stacji kolejowej we Frydlancie za Frydkiem-Mistkiem i podjechać pociągiem do Ostrawicy. Stamtąd z dworca prowadzi najkrótszy szlak na Łysą, choć może najbardziej stromy. Z Łysej proponuję zejście właśnie do Frydlantu, czyli tam gdzie zostawisz auto.
UsuńZ płaceniem jest różnie, ale coraz częściej honorują złotówki, a pewnie będziesz mógł zapłacić kartą.
witam... ja pamiętam bardzo dobrze naszą wyprawę na Filipkę... i jeszcze czuję smak skoziałego szampana...haha....
OdpowiedzUsuń... a ja czuję jego skoziały zapach, hahaha
UsuńFilipka będzie do powtórki, więc już zapraszam. Wszystkiego dobrego.
Malowniczy szlak.
OdpowiedzUsuńAle dziwią obiekty i charakterze schroniska które są zamknięte. Co innego agroturystyka, inny status, nie ma problemu, ale.schroniska powinny być otwarte.
W Czechach zawsze tak było, że w jakiś dzień tygodnia niektóre chaty mają wolne za niedzielę i nikt nie protestuje. Zanocować można umawiając się wcześniej telefonicznie. Kiedyś tak spałem na Ostrym.
UsuńCoraz częściej się spotyka, że niektóre otwierają na weekendy... ale też są miesiące puste jeśli chodzi o turystów jak chociażby kwiecień. Oni to nazywają głupimi miesiącami i nie otwierają, chyba, że także na wcześniejsze uzgodnienie... trzeba to na bieżąco śledzić w internecie, a jak się tego nie uczyni to można pocałować klamki tak, jak właśnie my.
U nas też choćby ukochana moja Chatka Włóczykija na Jamnej, ale one mają status agroturystyk, czy restauracji. Natomiast schronisko, to schronisko i nie lubię gdy jest zamknięte. Rozumiem kwestie ekonomiczne, ale jednak wolał bym by były otwarte.
UsuńNa pewno masz rację... ale u nich chata nie zawsze ma status schroniska. Bardziej to jest nastawione na zabezpieczenie głodu czy pragnienia. Na pewno status schroniska (i one są zawsze otwarte) mają Horske czyli Górskie Hotele.
Usuń