Sporo lodu pod nogami jest na szlakach i trzeba bardzo uważać. Teraz prawidłowo powinny być trzaskające mrozy, a mamy wczesne przedwiośnie i w takich warunkach o 8.15 wyruszamy z Bystrej czerwonym szlakiem, by dotrzeć do schroniska Stefanka na Koziej Górze. Przyjechaliśmy do Bystrej bielskim autobusem MZK linii "57".
Seniorka powróciła z szusowania po północy kraju, a druga koleżanka już jest odgrypiona. Ja ciągle musztruję organizm przed zakusami zarazków i na razie jest 2:0 dla mnie... wszystko to łącznie sprawia, że znowu możemy iść wspólnie.
Od razu mamy ostrzejsze podejście pod górkę, ale króciutkie. Za nami częściowo we mgle pasmo Magury i Klimczoka, przed nami las i... od pewnej wysokości oblodzony szlak.
Czerwony zostawimy na Równi pod Kozią o 8.44, by dalej iść niebieskim. Podziwiamy widoki po naszej lewej stronie. Mimo, że jest tajemniczo, to ma wyjść dziś słońce i my chcemy go w doliny sprowadzić.
Pojawia się schronisko Stefanka na Koziej Górze, gdzie spędzimy miło czas pomiędzy 9.15 a 10.10.
Niewiarygodne, ale ostatni raz piwo piłem na Hrobaczej Łące... trzeba więc dziś spróbować, bo zapomnę jak smakuje... oczywiście też grzane. Są pieczątki, tym razem nie zapomniałem książeczki.
Kóz na razie nie ma, wrócą z zieloną wiosną, a my schodzimy do Cygańskiego Lasu. Początkowo zielonym szlakiem, ale potem Seniorka znając zakamarki poprowadzi nas różnymi ścieżkami i tak... pójdziemy bezszlakowo, Szlakiem Niewidzialnej Ręki i żółtym turystycznym.
My schodzimy, a znajome Seniorki wychodzą i następuje życzliwa wymiana zdań. To mi się podoba, że są emeryci, którzy nie siedzą w domu narzekając na swoją dolę, ale zabierają kijki i ruszają się po świeżym powietrzu. Cieszy, że coraz więcej osób to rozumie, że ruch jest najlepszym lekarstwem na wszystko.
Już na terenie Lasu Cygańskiego spotykamy rzeźby przy jednym z domów i bardzo nam się spodobały. Wezmę przykład z jegomościa, który z rękami w kieszeniach gra w kulki na małe bramki i tak będę się zachowywał wówczas, kiedy nie będę nigdzie dreptał. Jakież to będzie wygodne, hahaha
Jest okres karnawału i pewnie dlatego po głowie mi zaczęła bujać piosenka Czerwonych Gitar sprzed ponad 50 lat. Piosenka, która towarzyszyła nam w internacie na karnawałowych potańcówkach a dziś to z wielkim sentymentem wspominam. Młodość fizyczna przeminęła, ale duchowa pozostała i oby trwała na zawsze.
Na metę trasy, czyli na pierwszy przystanek linii MZK nr 1, przychodzimy o 11.21. Autobus już stoi, wsiadamy, młoda niewiasta pstryka nam fotkę i kończymy wędrówkę lutowego przedwiośnia 2019.
Seniorka pyta, jak to możliwe tak wcześnie kończyć? ale jak się rano wstaje wcześnie to się owoce odpowiednie zbiera... a poza tym przyprowadziliśmy w dół spotkane w pewnym momencie słońce.
Nie jakiś mega dystans a jak ślicznie i bogato. Sam bym się tam chętnie przeszedł.
OdpowiedzUsuńZapraszamy! Długość tras musi być zróżnicowana, bowiem różne są warunki atmosferyczne, różne jest samopoczucie i różnie bywa z innymi obowiązkami... dlatego trzeba to zawsze dopasować. W tym przypadku czekały na mnie po południu inne sprawy i musiałem się "streszczać w chodzeniu". Pozdrawiam.
UsuńZnajome tereny bo każdego roku na Kozią Górkę wychodzę z całą rodziną. W poniedziałek też tam planuję iść. Plac zabaw dla dzieci odnowiony. Fajnie teraz wygląda. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŻyczę samych radości z dojścia na Kozią Górkę i potem zejścia z niej. To naprawdę jest ciekawe miejsce. Także pozdrawiam.
Usuńraz byłam... kóz nie było...ale to dawne czasy były...
OdpowiedzUsuńNa pytanie "co z kozami?" pani Irenka odpowiedziała "a ja to co?!". Ale te prawdziwe powrócą z wiosną i będziesz mogła je wtedy zobaczyć.
UsuńDzięki za odwiedziny, papapa