Turzovka Zastávka - Živčáková - Turzovka.
Już nigdy więcej wcześniej nie będę informował o planowanych wycieczkach, bo zawsze w takich sytuacjach potem to nie wychodzi. Tak było i tym razem. Pisałem o rozpoczęciu dreptania Małym Szlakiem Beskidzkim i w poniedziałek rano jedna z koleżanek uraczyła nas piorunującą wiadomością o niedzielnej kontuzji nogi i że grozi jej, że już nigdy w góry nie pójdzie.
Nie poszlibyśmy bez niej, bo w końcu razem się na to umawialiśmy. Za to we mnie od razu zrodziła się potrzeba pójścia do Mateńki na Żywczakową z prośbą błagalną w jej intencji.
We wtorek otrzymaliśmy wiadomość uskrzydlającą, że jednak będzie chodziła i na szlaki winna wrócić do 2 tygodni. Tym samym pójście do Mateńki zmieniło swój charakter na dziękczynny... a dziękować oprócz tej sytuacji mam za co (w tym mieści się doczekana godna lat pracy emerytura).
Idziemy tylko w dwójkę, jako, że inni mieli różne sytuacje i tym razem dreptać z nami nie mogli... i tak jak poprzednio zaczynamy na przystanku kolejowym Turzovka Zastávka o 8.12. Do tej pory za oknami pociągów mieliśmy mgły a teraz pokazuje się niebieskie niebo. Mateńka wita nas śliczną aurą.
Wychodzimy powolutku, każdy w swoich intencjach modli się indywidualnie, ja odmawiam bolesną część Różańca, a drogę krzyżową przeżywamy dopiero przy nowszych stacjach, które kończą się blisko kaplicy Królowej Pokoju. Zastajemy drzwi otwarte, więc korzystamy z modlitwy. Ja składam podziękowania, natomiast prośby złożę dopiero w kościele, w tym o opiekę nad bratankiem mojej znajomej, który został w sobotę poparzony podczas pożaru i walczy o życie. Tyle mogę a nawet powinienem dla niego zrobić.
Przyszliśmy tutaj w niecałą godzinę, bo o 9.10. Po przywitaniu się z Mateńką w miejscu Jej objawienia 01.06.1958 (niebawem 60-ta rocznica tego wydarzenia) mamy przerwę kawową, a dołącza do nas kicia Panda, która kiedyś unikała mnie, aparatu, a od jakiegoś czasu objawia zadowolenie. Tak dziś było. Proszę mnie głaskać i focić do woli.
Przejście do kościoła to także przejście obok źródeł z uzdrawiającą wodą. Zawsze mnie dziwią ludzie, którzy wyjeżdżają tutaj samochodami, napełniają wielgachne pojemniki, a przecież Mateńka powiedziała, że woda moc uzdrawiającą będzie miała wówczas kiedy nabierze się ją nabożnie, z wiarą, z modlitwą i z taką samą wiarą i modlitwą będzie się ją spożywać. Dziś też tu mamy takich hurtowników.
Do kościoła przychodzimy o 10.05. Zostawiam przyniesione prośby i z radością widzę już modlitwy i broszurki wydawane także po polsku. Nabyłem tą wyjaśniającą interpretację mozaiki w ołtarzu głównym kościoła pielgrzymkowego pod wezwaniem PM Matki Kościoła na Górze Żywczakowa.
Na różaniec i na mszę świętą przenosimy się do kaplicy św. Józefa. Celebruje Ojciec Ľuboš. To wielka radość, kiedy Ojcowie z uśmiechem zawsze nas witają, tak było i tym razem.
Oboje z koleżanką opuszczamy to miejsce nieco uskrzydleni, bowiem jeszcze nigdy nie spotkałem żadnego człowieka, który wracając stąd nie odczułby radości, uspokojenia i lekkości na duszy.
O 11.45 idziemy przez szczyt góry do Turzowki starym pątniczym szlakiem i cieszymy się widokami (dziś nawet widać Łysą Górę), roślinami, choć te na wysokościach jeszcze nie kwitną, dopiero na dole... a przede wszystkim z odwiedzin u Mateńki.
Kiedy zeszliśmy do miasta o 13.05 było już bardzo ciepło. Poszliśmy na lody (koleżanka) i na czopowanego Złotego Bażanta (ja). Meta na stacji kolejowej w Turzowce o 13.45. Koleżanka woła, by razem sobie zrobić wspólne ostatnie zdjęcie, a tymczasem ja w szybie stacji towarzyszę jej podwojony.
Teraz żeby być wiernym pierwszych zdań opisu tej relacji, to nie powiem gdzie, ale... ta trasa była do różańca, następna będzie do tańca.
Witam. Szkoda, że kontuzja nie pozwoliła na razie na przejście MSB ale może tak to właśnie miało być i najpierw trzeba było pielgrzymować do Matki Boskiej. MSB w późniejszym terminie będzie za to pewnie bardziej zielone niż teraz bo z dnia na dzień coraz więcej pięknej zieleni na drzewach się pojawia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń... też tak to odbieramy, być może Mateńka uchroniła nas przed czymś poważniejszym, bo przecież dwa pierwsze dni nie zachęcały do wędrowania, a śliskość głazów, kamieni różne rzeczy może sprawić.
UsuńDziękuję za odwiedziny. Akumulatory ponownie naładowane i jak tylko zdrowie (czytaj: noga) koleżance pozwoli to zrealizujemy swój pierwotny plan, ale nie będzie to wcześniej niż w połowie maja. Odwzajemniam pozdrowienia.
Piękna wędrówka, w pięknej intencji.
OdpowiedzUsuńMuszę namówić Marzenkę do pielgrzymki.
Miło Cię czytać, gdyż każda pielgrzymka na Żywczakową jest zawsze w pięknych intencjach, choć czasem smutnych. Wiara jednak daje nadzieję.
UsuńPomysł z Marzenką jest do zrealizowania. Serdeczności.
ładne zdjęcia masz z pielgrzymki do Mateńki:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa. Pewnie niebawem znowu tam będę, bo 60 rocznica objawień tuż tuż... choć wolę tam chodzić w spokoju, a wtedy tam będą tłumy.
Usuń