Przełęcz Salmopolska - Jawierzny - Telesforówka - Trzy Kopce Wiślańskie - Brenna Leśnica - Stary Groń - Horzelica - Brenna Centrum.
Beskid Śląski... oj, jakże wyczekiwana trasa po tygodniu pełnym boleści duchowej i cielesnej... ale wciąż jesteśmy w oktawie Zmartwychwstania Pańskiego i musiało złe zmienić się w dobre. Badania nie potwierdziły katastroficznej wizji co do długości mojego życia przedstawionej przez lekarza, który pewnie tak się zna na medycynie jak na samochodach. To co dolega, to niestety to, co dolega wielu ludziom w moim wieku - kręgosłup i trzeba bardzo wiele ruchu, by nie ulec. Wędrówki są tym lekarstwem. Zresztą dziś ból był obecny na początku dreptania w plecach, potem przesunął się w dół i odezwała się rwa kulszowa i ja kuśtykając wyszedłem jednak na Stary Groń... a tam wszystko minęło. Dopiero w nocy coś tam znowu się odezwało. Dziewczyny, z którymi szedłem powiedziały mi, że teraz tak to już będzie, same przez to przechodzą. Ważne, by umieć zastosować umiar w życiu, nie narażać się nadmiernym wysiłkiem w postaci "dorabiania na chleb", bo teraz dzięki emeryturze już tego czynić nie muszę.
Autobus Wispolu przywiózł mnie na Salmopol o 8.45 i to jest godzina startu tej trasy. Ja oczywiście czekając na koleżanki, które też tu dojadą od strony Bielska-Białej, idę do "Gospody na Przełęczy" na znakomite jak zawsze tutaj espresso. Składam szefowi noworoczne życzenia, gdyż jeszcze w tym roku nie widzieliśmy, to człowiek z wielkim poczuciem humoru, więc wesoło było.
Dziewczyny dojechały i zaraz na powitanie wręczyłem im najnowszą Gazetę Ustrońską, w której jest artykuł poświęcony mojej pasji dreptania, a i one są tam na zdjęciu. Szef robił fotkę z tego wręczania, ale ta niestety swoją jakością okazała się koszowa. Zatem tego faktu nie będzie, ale będzie artykuł.
Idziemy żółtym szlakiem na Trzy Kopce Wiślańskie. Dziś mamy piękną, wiosenną pogodę i mamy widoki.
Jawierzny miniemy o 9.53. Przed Telesforówką spotykamy małą dziewczynkę, z którą chcieliśmy mieć fotkę, tatuś dzielnie focił, ale ona nie była do nas przekonana, za to z tatusiem bardzo chciała.
Do Telesforówki doszliśmy o 10.55, podziwiamy coraz okazalej prezentujący się nowy budynek. Samochód nie odjechał tylko został przestawiony w inne miejsce. Nie dzwonimy do właścicieli, bo szkoda ich tu wołać tylko po to, żeby przybić sobie pieczątkę. Ta będzie innym razem.
Trzy Kopce Wiślańskie mijamy o 11.07, mijamy na zasadzie, że opuszczamy żółty szlak i zielonym będziemy schodzić do Brennej Leśnicy... i nim pójdziemy już do końca. Tylko raz nim kiedyś szedłem na tym odcinku aż na Stary Groń i wcale go nie pamiętam... a okazuje się jednym z bardziej malowniczych.
Rośnie już liliowej barwy żywiec i żółtej podbiał. Przed zejściem do Leśnicy odzywa się już wspomniana rwa kulszowa. W samo południe jesteśmy na dole i teraz zaczyna się jedyne jak na dzisiaj, porządne wychodzenie na górę. Kuśtykam, ale idę. Coś mi tam świta z przeszłości, ale moje przypuszczenia potwierdza Seniorka, że dawniej szedł szlak prosto w górę, a teraz przez spory odcinek prowadzi zakosami drogą. Dopiero, kiedy ta się skończy, trzeba będzie iść prosto w górę, podobnie jak miałem tydzień temu podchodząc na Wielką Czantorię, ale dziś i tak idzie mi się lżej.
Las brzozowy jakby samoistnie natchnął nas dobrym samopoczuciem, ja znowu zacząłem zaczepiać ludzi, pieski, czyli wróciłem do normy.
Przy wieży widokowej na Starym Groniu o 12.55 dołączamy do znanego nam czarnego szlaku. Teraz więcej ludzi spotykamy i idziemy na najwyższy szczyt Starego Gronia - Horzelicę. Przy kapliczce rozpoczynają się kamienne murki, co bardzo lubię. Seniorka instruuje nas, żeby nie siadać na nie, gdyż pragnące słońca żmijki mogą nas dziabnąć w zadek, po czym sama kładzie na murku otwarty plecak i pewnie czeka, aż żmijka tam wejdzie, hahaha
Dawne kopce krecie, dziś mrowiska przypominają Albanię Hodży, gdzie aż roiło się od kopuł bunkrów betonowych. Oczywiście nasze są częścią przyrody i o wiele mniejsze.
Na szczycie Horzelicy (13.26) podziwiamy pannę kleszczoodporną. Teraz już tylko w dół. Ludzie z Suchej Beskidzkiej robią spustoszenie wśród buków. Widzieliśmy jedno drzewo spróchniałe, a cała reszta to zdrowe okazy przy okazji wycięte. Widocznie kształcili się u Szyszki.
Widok na Brennicę aż za Górki Wielkie, Skoczowa widać dobrze nie było. Przed nami za jakiś czas Brenna i do jej centrum schodzimy. Zejdziemy o 14.16. Dziewczyny biorą pod rękę symbol gminy - Utopca, a potem korzystając z tego, że mamy sporo czasu do odjazdu busika do Skoczowa idziemy usiąść do lokalu, dziewczyny lody, a ja złociste grzane, nawet z repetą.
Tę uroczą 702 trasę kończymy właśnie tam o 15.45... potem na przystanek autobusowy i po 20 minutach opuścimy Brenną.
Witam. Zwiedzaliśmy w sobotę podobne rejony. Ja rano wyszedłem spod kościoła w Brennej na Błatnią potem przez Klimczok i Karkoszczonkę wdrapałem się na Kotarz. Dalej poszedłem w stronę Starego Gronia ale ponieważ już tam byłem w zeszłym roku zdecydowałem się za Chatą Grabową zejść do Brennej spacerowym szlakiem przez dolinę Hołcyny. W Brennej byłem coś koło 15. Na jednym zdjęciu z zejścia z Horzelicy do Brennej załapało się moje auto na parkingu pod kościołem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiele nie brakowało byśmy się spotkali, bo w tym czasie siedzieliśmy przy lodach i piwku, dopiero po 16-tej opuściliśmy Brenna... a samochód to pewnie jeden z tych na przedostatnim zdjęciu.
UsuńMiło, że w tym samym czasie wędrowaliśmy w pobliżu siebie. Może kiedyś spotkamy się.
Dziękuję za odwiedziny i przesyłam serdeczności.
Piękny szlak, świetna wędrówka.
OdpowiedzUsuńMiło tak znaleźć się w gazecie!
Myśmy ostatnio na Hali Łabowskiej mieli jeszcze ponad kilometr w zmrożonym śniegu, ale w dolinach całe łany lepiężników.
Dla mnie to było o tyle ważne, że chciałem by ludzie dowiedzieli się jak ważna w życiu jest Matka Boża, a w moim życiu szczególnie i to zostało wydrukowane i ludzie dziękują za ten tekst.
UsuńCzekam z niecierpliwością na Twoją relację z Waszej wędrówki.
Wielkie dzięki za odwiedziny.
Nie ma śniegu??? To co ja tu jeszcze robię? :))Trzeba pędzić w góry jak najszybciej. Super. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTrzeba, zanim aura zrobi niespodziankę i sypnie śniegiem, tak jak to było w ubiegłym roku. Pozdrawiam.
Usuńgratulacje że artykuł się pokazał...i szczęście, że lekarz niedouczony i jednak dreptanie, dreptanie przed Tobą, a kręgosłup...no cóż latka, latka...
OdpowiedzUsuń... ale też tym latkom nie mam zamiaru się poddawać póki sił starczy. Zluzowałem mocno jeśli chodzi o inne aktywności (dorabianie itd.) , ale dreptania nic mi nie odbierze.
UsuńDziękuję za dobre słowa, za odwiedziny i wszystkiego dobrego Ci życzę.