niedziela, 11 lutego 2018

692 trasa - 11.02.2018

Ustroń Manhatan - Rynek - Gościradowiec - Źródło Żelaziste - Równica - Jaszowiec - Karczma Jaszowianka - Ustroń Polana.

Beskid Śląski. Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie.
A nieprawda, bo wiemy i co jakiś czas to swoje jest przedreptywane i pokazywane. Jest już tradycją, że początkiem roku staram się wyjść na naszą Równicę, choćby dla sprawdzenia kondycji, bo szlak czerwony obok "kamienia" jest wymagający.
Znam ten szlak od dziecka, bywało, że porą letnią jako nastolatek wychodziłem nim kilka razy w tygodniu. Miałem zamiar to uczynić w piątek, bądź w sobotę, ale utrzymujący się smog od środy i zero widoczności mi to uniemożliwił... a, że w niedzielę nie lubię wychodzić z domu, bo uważam, że niedziela jest dla niego właśnie, to wcale nie brałem pod uwagę, że może mnie dziś wyrwać na szlak. Jeszcze rano było ponuro, ale góry już się częściowo odsłoniły. Po powrocie z kościoła zobaczyłem za oknem od zachodu błękitne niebo.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki spakowałem plecak, utuliłem Perełkę przepraszając, że ją na kilka godzin samą pozostawię i o 11.10 wyruszyłem z domu. Do rynku bezszlakowo.
Ostatnio za oknem jednego dnia ćwierkają wróble, drugiego kraczą wrony i tak na przemian. Dziś wypadło na wrony, a ja je lubię tak jak mistrz Wojciech... ba, ja za nimi przepadam, bo to są niezwykle inteligentne ptaki. Toteż lubię z nimi rozmawiać i nawet dziś miałem taką możliwość.
Na rynku o 11.23 wchodzę na czerwony szlak spacerowy, przy stacji kolejowej Ustroń Zdrój dojdzie czerwony turystyczny i tak na przemian nimi pójdę, a będą momenty kiedy sobie skróty zafunduję.
Przy stacji Ustroń Zdrój jest początek lub koniec (jak kto woli) Głównego Szlaku Beskidzkiego. Pójdę nim aż do mety.
Doliną Potoku Gościradowiec o 11.33 dojdę do Źródła Żelazistego.
Potem wspinaczka po zboczu Równicy. Cieszę się bowiem się pocę, a ponieważ chce mnie dopaść po raz drugi grypa, więc mam zamiar dziś po drodze wyrzucić z siebie wszystko to co ją zapowiada. I to się uda, bowiem do domu wrócę tak przepocony, że nawet kurtka pójdzie do suszenia. Potem ciepła kąpiel, gorący gulasz z indyka i nie ma śladu po objawach choroby. Leczenie ruchem jest niezastąpione i niezawodne, choć nie zawsze są warunki do tego, chociażby pogodowe.
Przy "kamieniu" jestem o 12.23. Kamień nawiązuje do kamiennego ołtarza, przy którym podczas kontrreformacji prześladowani ewangelicy odprawiali swoje nabożeństwa. Jak można przeczytać na tablicy, to miejsce na którym teraz stoję świętym jest.
Dalej w górę, już tylko kawałek wyrypu, ale jakże to wszystko łagodzi biel szadzi na gałęziach.
Dziś nie mam w planie wychodzenia na szczyt Równicy tylko cały czas czerwonym szlakiem. Przy dawnym schronisku na Równicy zwanym teraz Gościniec Równica jestem o 12.45. Ileż tu harcującej młodzieży, w końcu następni mają ferie.
Właściciele gościńca przedtem byli ajentami schroniska i tak sprytnie wykorzystali sytuację, że PTTK odsprzedał im ten obiekt i jest to drugi po schronisku Pod Tułem tak bezecnie wyzbyty się przez organizację turystyczną. Podobnie jak Pod Tułem i tutaj zacierają ślady po schronisku. Nie będzie już nawet pieczątki, tak mi powiedziała dziś pani tam pracująca.
Był taki moment, że jeszcze jako schronisko włączyli się w akcję Znaczków Turystycznych. Centrala je wykonała ale ajent nie zamawiał, bowiem liczył na dojenie turystów. Znaczek ma wszędzie kosztować 7 zł a oni chcieli go sprzedawać po 10 zł... i to był zawsze punkt zapalny w rozmowach kiedy tam przebywałem.
Dziś odkryłem, że ten znaczek w końcu dotarł na Równicę, do punktu z pamiątkami. Wreszcie go posiadam. Mam też nową pieczątkę z nowego miejsca.
Nie zatrzymuję się nigdzie gdyż z założenia mam zamiar dłużej pobyć w Jaszowiance na dole. Błękit zostaje po zachodniej stronie, a na południu chmurzyska, momentami bebokowate. Do Czarciego Kopyta wstępuję tylko po pieczątkę i teraz już tylko w dół.
Schodzę do Jaszowca o 13.45. Opuszczam czerwony szlak, by bezszlakowo pójść w stronę dawnego Domu Nauczyciela, dziś Nauczyciela, choć od czasu do czasu zauważam oznakowanie czarnego spacerowego. Potem na moment zajrzę na zamek odkryty w grudniu ubiegłego roku i później już tylko Karczma Jaszowianka i najbardziej mi smakujące grzane piwo. Ludzi pełno, a ja spokojnie przy kominku spędzę czas od 14.10 do 14.35.
Powrót do czerwonego szlaku i nim dojdę do mety na przystanku autobusowym w Ustroniu Polanie o 14.50. Nieprzerwany sznur samochodów sunie od Wisły, współczuję tym, którzy na kilka godzin utkną jak co niedzielę w takim korku. Na szczęście opóźnienie autobusów ma to do siebie, że ten opóźniony przyjeżdża wtedy kiedy ma odjeżdżać kolejny autobus, więc czekałem tylko 19 minut.

8 komentarzy:

  1. PTTK to dziś tylko nazwa. Edward Moskała i inni prawdziwi pasjonaci sprzed lat nie mają naśladowców. Też byłem wściekły, że schronisko na Równicy zlikwidowano, podobnie zresztą jak zawsze irytuje mnie restauracja "Pod Tułem", która reklamuje się nawet na szczycie Czantorii, zawsze jednak dopisując, że ze schroniskiem nie ma nic wspólnego. Co ciekawe te reklamy wiszą na drogowskazach PTTK, więc stanowczo coś tu nie gra. W każdym razie szef PTTK z bodajże Cieszyna na moje dwukrotne maile w tej sprawie nie raczył odpowiedzieć...

    Smutne to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, sprytni ajenci tak prowadzą schroniska, że staje się to nieopłacalne i opłacalność wraca kiedy przejmują budynki na własność. Smutne, że tego nikt nie dostrzega.
      Dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
    2. Panowie - dostrzega i ma swiadomość, że cos jest nie tak. Pamiętajcie że PTTK (podobnie jak Harcerstwo) przez lata funkcjonował na zasadach ekonomii socjalistycznej. Potem gdy pojawił się "kapitalizm" po prostu nie umiało się w nim znaleźć. (Rzecz jasna kilka osób się umiało i odnalazlo... O konsekwencjach wlaśnie piszecie, więc nie ma sensu bym i jamo nich wspominał). I tak PTTK zdaje się mniej pobłądził niż ZHP (które popadło w długi i to ogromne).
      Ale teraz już łatwiej zrozumieć oddzielenie się części pierwszorzędnych członków i przewodników i reaktywację PTT lub pojawienie się grup "niezrzeszonych".

      Ps - świetny pomysł na wędrówkę blisko domu. Stachu znów mi gębę rozdziawiało od piękna tej twojej krainy.

      Usuń
    3. Opisana przeze mnie sytuacja nie ma nic wspólnego ani z socjalizmem ani kapitalizmem, dzięki Bogu, PTTK jest apolityczne i ma się bardzo dobrze.
      Chodzi o zupełnie inną bajkę, o cwaniactwo, które występuje prawie we wszystkich dziedzinach życia w naszym kraju.
      Ktoś kto prowadził jako ajent dany obiekt robił wszystko, by to było nieopłacalne, mając w planie przejęcie go na własność, odnalazł partnera po drugiej stronie, który mu to umożliwił. Teraz obiekt może sprawnie funkcjonować. Nie mam w sumie pretensji do człowieka, który tak widział swoją przyszłość, ale do ludzi w Warszawie, którzy tak zareagowali a nie inaczej, a po kątach szepczą inni o powiązaniach finansowych. Ja tego nie wiem i nie buduję na szeptaniu dowodów. Tylko stwierdzam fakt, że w moim rejonie dwa świetne obiekty turystyczne z tradycją, w dziwnych okolicznościach przestały tę funkcję pełnić. Ta dziwność dotyczy także tego właśnie,że w Warszawie są ludzie, którzy tego nie chcą dostrzegać.
      Cieszy mnie Twoja rozdziawiona gęba, naprawdę.

      Usuń
  2. a mnie ten odkryty zamek interesuje...trzeba się będzie wybrać...i zobaczyć to cudo...
    fajne dreptanie miałeś...
    miłego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma jedną wadę, jest dokładnie zbudowany pod linią elektryczną i żeby wykonać fotkę, na której nie ma słupa lub drutów to trzeba mocno się nagimnastykować, ale Ty to potrafisz przecież. Polecam, bo naprawdę warte obejrzenia i coś mi się wydaje, że twórca nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Dzięki za odwiedziny. Też Cię pozdrawiam.

      Usuń
  3. Bardzo mnie zmartwił fakt, że PTTK pozbył się kolejnego schroniska. Ogromnie żal, bo zawsze schroniska PTTK będą dla mnie miejscem klimatycznym, gdzie obowiązywały zasady prawdziwego turysty. Darmowy kubek wrzątku, pieczątka, znaczek turystyczny i całkiem przyzwoite ceny...ale o tym wszyscy wiemy. Cwaniactwo zarządzających takimi obiektami jest wyjątkowe. Osiągnąć cel za wszelką cenę. Niestety ze szkodą dla prawdziwych turystów.Szkoda się denerwować ...
    A wędrówka po okolicy naprawdę jest pięknie pokazana. Najważniejsze że znalazłeś sposób na wyrzucenie z organizmu zapowiadającej się grypy... no i świetnie spędziłeś tę niedzielę.
    Pozdrawiamy serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A sio grypsko powiedziałem i posłuchało. Tam w górze był do tego odpowiedni klimat.
      Nawet nie wyobrażasz sobie jaki byłbym przygnębiony gdybym jednak nie poszedł... Jeśli nogi same rwą się do dreptania to nie należy im odmawiać.
      Dziękuję i także Was serdecznie pozdrawiam.

      Usuń