Żarnówka Mała - Żar - Kiczera - Przełęcz Isepnicka - Międzybrodzie Żywieckie - Czernichów - Międzybrodzie Suchy Potok.
Beskid Mały. Nasza seniorka harcuje na nartach gdzieś w Polsce a my tymczasem ponownie w ulubionym Beskidzie. Dla moich koleżanek cała trasa debiutem a dla mnie przypomnieniem.
Zaczynamy w Żarnówce Małej tuż przy zaporze, dokąd przywiózł nas autobusem bardzo sympatyczny kierowca bielskiego PKS.
Jest 10.28. Specjalnie tak późno zaczynamy, gdyż czas przejścia obliczony gdzieś na 4,5 godziny spowoduje, że będziemy mogli spokojnie odjechać z Międzybrodzia Żywieckiego, jako, że przez prawie 3 godziny popołudniowe jest przerwa a połączeniach z Bielsko-Białą. Zaczynamy we mgle, która będzie nam towarzyszyła praktycznie cały czas, będzie o różnym natężeniu, momentami będzie ciemno... ale dziewczyny cieszą się, bowiem taka mgła doskonale działa na cerę. Jakoś nie potrafiły mi odpowiedzieć, czy na syna też.
Idziemy czerwonym szlakiem na Żar. Od czasu kiedy tam zacząłem wyjeżdżać kolejką minęło sporo czasu i to chyba jest pierwsze moje wejście piesze od 7 lat. Szlak pamiętam, bo schodziłem nim, ale w wychodzeniu była przerwa. Jest to też część Małego Szlaku Beskidzkiego, który zamierzamy w tym roku przejść.
Po minięciu domów mieszkalnych i ośrodków wypoczynkowych weszliśmy do typowo jesiennego lasu z szuraniem w liściach.
Od pewnej wysokości, ku pełnemu zaskoczeniu, wchodzimy w białą strefę. Śniegu co prawda nie ma, ale wszelkie rośliny i drzewa są bajkowo oszronione. Na Żarze w gęstej mgle meldujemy się o 11.45 i będziemy tutaj do 12.33. Jestem niezmiernie szczęśliwy delektując się pierwszym tegorocznym złocistym na trasie, w dodatku podgrzanym i dobrze, bo na zewnątrz bardzo przenikliwy zimny wietrzyk.
Z ciekawością obserwujemy latające ciasta pizzy i nawet jedną taką udało się sfocić, kiedy już wylądowała na palec sympatycznej żonglerce i wygląda jak gigantyczna pieczarka.
Do górnej stacji kolejki idziemy tylko po pieczątkę i dalej czerwonym. Niestety gęstość mgły nie pozwala nam dojrzeć zbiornika wodnego, to znaczy widać tylko zielone metalowe ogrodzenie. Prysła całkowicie zatem nadzieja na ujrzenie jego piękna z wysokości czyli spod Kiczery... ale my tu będziemy chociażby podczas wspomnianego już przejścia MSB (przejścia w ratach).
Od Kiczery, na której jesteśmy o 13.00 do Przełęczy Isepnickiej (13.15) będzie nam towarzyszyć oszroniona natura i będzie bardzo pięknie. Opowiadam dziewczynom jak to przed laty mieszkający tutaj gość strzelał do ludzi i zaczęliśmy zastanawiać się nad tym, co nas może kiedyś w lesie spotkać, skoro zmienione prawo daje myśliwym możliwość strzelania do wszystkiego co się rusza, a przecież wiemy ile wśród nich jest niepoważnych.
Na przełęczy zmieniamy kolor szlaku na zielony. Jest to ten jeden z nowych, którego na starszych mapach nie ma. Kiedyś nim już tu wychodziłem a dziś wspólnie będziemy schodzić na pętlę do Miedzybrodzia Żywieckiego. Widzimy po drugiej stronie potoku wielkie ogrodzenie posesji i zastanawiamy się co to jest. Pracujący tutaj leśnik powiedział nam, że jest to teren prywatny, ale też na swoim terytorium ma zoo, co zrozumiałem, że jest to pewnie coś na kształt ustrońskiego Leśnego Parku Niespodzianek. Będzie się trzeba tym zainteresować i kiedyś tam dotrzeć.
Mimo tego, że późno zaczęliśmy to i tak na pętlę dotarliśmy o 14.20, czyli o prawie godzinę wcześniej do odjazdu autobusu. Idziemy dalej bezszlakowo, bo trudno stać w miejscu kiedy ziąb narasta potęgowany wietrzykiem. Dzięki temu doszliśmy do centrum Międzybrodzia Żywieckiego, przeszliśmy mostem nad Sołą na jej drugi brzeg i znaleźliśmy się w Czernichowie. Następnie już drogą dotarliśmy do Międzybrodzia Bialskiego i zaraz na pierwszym przystanku autobusowym w tej miejscowości Suchy Potok kończymy o 14.57 ciekawie mleczną trasę. Każde warunki pogodowe (o ile mocno nie pada deszcz i nie wieje huraganowy wiatr) są do dreptania ważne. W każdych można zwrócić uwagę na coś innego. Dziś nie było żadnych widoków, ale za to przyroda pokazała nam swoje ciekawe oblicze.
Poczekaliśmy 24 minuty i zabrał nas stamtąd ten sam sympatyczny kierowca co rano nas przywiózł na miejsce startu. W końcu jak nas przywiózł to niech nas odwiezie, hahaha
Malownczy rajd choć pośród mgły. Tereny dość mi znane, ale sprzed lat, i chyba warto by tam wrócić. Nawet były plany na te ferie, ale wygrała Szczawnica.
OdpowiedzUsuńW Beskid Mały zawsze warto wracać i to polecam. Szczawnica pewnie bliżej Was i też piękna. No to przyjemnie feriujcie.
UsuńAż żal że tyle wokół mgieł, bo trasa malownicza i po części bardzo widokowa. Rekompensatą jest piękna szadź i mgła - malownicza, dodająca całej imprezie tajemniczości. No i oczywiście latające pizze:-)
OdpowiedzUsuńZ realu znam tylko fragment czerwonego szlaku z Żaru na przeł. Isepnicką.
Oj duży jest ten Mały Beskid!
Pozdrawiamy serdecznie :-)
Wiesz, ta mgła wcale nie przeszkadzała. Dzięki niej mogliśmy na inne rzeczy (w pobliżu) zwracać uwagę.
UsuńJeśli ktoś przejdzie Beskidem Małym dwukrotnie, to zawsze potem tam będzie wracał. On ma w sobie jakiś magnes. Mówią, że małe jest piękne i to pewnie jest to.
Serdeczności jak zawsze dla Was.