49 Gody Żywieckie przypadają w tym roku. Wraz z koleżanką, która jeszcze nigdy nie brała w Godach udziału wybieramy Milówkę i tam przyjeżdżamy pociągiem o ósmej i to jest godzina startu tej trasy. W pociągu poczułem się trochę nieswojo, gdyż na żadnej stacji nie wsiadł żaden zespół kolędniczy, w przecież w latach ubiegłych właśnie w pociągu już zaczynało się kolędowanie.
Sytuacja wyjaśniła się na miejscu, gdyż w tym roku początek jest później o godzinę niż kiedyś. Dołącza do nas bardzo sympatyczna dziewczyna, która także jest na Godach debiutantką, choć bywała już w Indiach, Iranie i wielu innych ciekawych miejscach na świecie.
Idziemy do Szarotki na przepyszną jak zawsze kawę i ciastko. Potem już tylko przejście na rynek, na który przychodzą grupy kolędnicze i tam w krótkich programach prezentują się. Tam też odbędzie się konkurs trzaskania z bata w 2 kategoriach, do 15 i powyżej 15 lat.
Gościmy także w tym roku zespół z zagranicy, konkretnie z Bułgarii, z Sofii. To także zespół kolędniczy i pokazuje obrzędy z północno-zachodniej części tego kraju.
18 grup występować będzie w konkursie, który odbędzie się przy Starej Chałupie, w sumie to daje 19 grup kolędniczych. Jest na co popatrzeć, mimo padającego śniegu, czasami bardzo intensywnie, że te wszystkie bibułkowe ozdoby będą do wymiany. Niektóre zespoły ochroniły się folią.
Nie mam co opisywać, bowiem na końcu relacji będzie link do ponad 4-godzinnej relacji wideo i tam można to będzie zobaczyć na własne oczy, choć to zupełnie nie to samo co na żywo.
Przed 10.30, kiedy miał wyruszyć korowód z rynku ku Starej Chałupie, idziemy wcześniej tam z koleżanką, żeby przed natłokiem ludzi zdobyć odcisk pieczątki i to się udaje.
Czekamy na ulicy na korowód, który otwierają Bułgarzy, a potem nasze zespoły. Bułgarzy też o 11.05 rozpoczną występy, a po nich już w konkursie nasi. Jury w tym roku posadzono bardzo niefortunnie, bo naprzeciw głównego miejsca, zabierając tym samym publiczności sporo miejsca, a ta dopisała jak zwykle. Całkiem spokojnie jury mogło oceniać występujących tam gdzie miał swoje miejsce prowadzący imprezę i wtedy nikt im nie wchodziłby przed oczy zasłaniając to co dzieje się na śnieżnej scenie.
Nie będziemy wszystkich zespołów podziwiać, bowiem po występie świetnej Romanki (12.20), wraz z koleżanką idziemy do Tycjana coś zjeść i napić się grzanego piwa. Tam będziemy godzinę pomiędzy 12.25 a 13.25.
Wracamy na stację kolejową, a tam na peronie już czekają zespoły jadące w stronę Zwardonia... kiedy odjadą będą przychodzić te, które pojadą z nami. Odnalazła się nasza nowa znajoma, której padający śnieg unieszkodliwił aparat i zrobiła tylko kilka zdjęć. Imprezę obie debiutantki chwalą i to mi się podoba.
Podszedł do nas koń, który przedstawił się tak właśnie i powiedział, że jest koniem z Cięciny. Narzekał, że niektórzy z kolędników nadużyli alkoholu, ale on nie pije, bo się bawi. Powiedziałem mu, że nie wyobrażam sobie pijanego konia i to było dla niego najważniejsze. Tak zyskaliśmy nowego kolegę.
Przybyła też do nas panna młoda z Romanki, która zbiera datki na nowe cycki, oczywiście coś dam skarbonki wrzuciłem, nawet wspólną fotkę mam, a potem dziad do nas dołączył i tak na peronie w Milówce kończy się zdjęciowa relacja z trasy. Kończy się sama trasa o 13.50. Czekamy na pociąg, który nadjedzie za 22 minuty. Za tydzień grupy spotykają się w Żywcu, a ja czekam na 50 Gody Żywieckie za rok.