środa, 15 lutego 2017

623 trasa - 14.02.2017

Przełęcz Kubalonka - Przełęcz Szarcula - Stecówka - Karolówka - Przysłop - Wyrch Wisełka - Barania Góra - Dolina Białej Wisełki - Wisła Czarne Fojtula.

Beskid Śląski. Święty Walenty dał nam wymarzoną pogodę na wędrowanie... nam, bo idę wraz z dwiema koleżankami. Rano nie wiedziałem jak się ubrać, bo za oknem było minus 15 stopni C, a prognoza mówi, że w dzień będzie plusowo.
Przyjechaliśmy na Kubalonkę autobusem o 9.15 i od razu wyruszamy czerwonym szlakiem, gdyż wszystko tutaj jest pozamykane, widocznie za wcześnie jesteśmy.
Idzie się dobrze chociaż pod nogami lód. O 9.30 jesteśmy na Szarculi, no i dalej, z tym, że nie do końca idziemy czerwonym szlakiem, tylko znaczną część do Stecówki pokonujemy drogą. Widzimy oprócz gór, otaczający je smog, który jest tłem dla panoramy.
Na Stecówce (10.10) schronisko tradycyjnie zamknięte. Pamiętamy świetność tego obiektu z minionych lat i jednocześnie niepokoimy się o niego widząc go coraz bardziej zaniedbanym... ale jak może być remontowany skoro nie ma pieniędzy, a tych nie ma z kolei, bo zamyka się drzwi turystom. Koło się zamyka.
Podziwiamy też odbudowany na Stecówce kościółek. Kulig przy jeszcze niedawno funkcjonującym gospodarstwie agroturystycznym. Koniki zajęte jedzeniem ale reagują na nasze sympatyczne zaczepki.
Na czarny szlak wchodzimy o 10.55 i nim dojdziemy do Karolówki o 11.22 i odtąd już do końca pójdziemy szlakiem niebieskim.
Temperatura już plusowa, trzeba zdejmować co się da, żeby nie przegrzać organizmu. Mam problemy w postaci pokasływania a to oznacza, że organizm chce wydalić z siebie niepożądane elementy a nie może. Znam pomocną metodę, ale to dopiero będzie możliwe po odpoczynku w schronisku na Przysłopie, do którego dochodzimy o 11.50. Ostatni raz byłem tu 2 lata temu i czytając zapisy na blogu z tamtej trasy, ze zdziwieniem (bo nie pamiętam) wychwalam w nich grzane piwo z cytryną. Wiem, że dziś to będzie dla mnie lekarstwem.
Póki co wchodzimy do środka i oczy nam z orbit wyskakują. Jaka zmiana!!! Trwa remont części hotelowej, ale dół już jest po. Bardzo interesujący nowy wystrój z flagami wszystkich państw świata. Nowy właściciel na pewno nie doprowadzi obiektu do upadku. Oficjalne otwarcie po remoncie będzie na przełomie kwietnia i maja. Będzie trzeba tu wtedy wrócić. Dziewczyny zamawiają jedzonko, a ja grzane piwo z cytryną.
Jakie dobre, ciepłe z witaminami i niesamowicie rozgrzewające od środka.
Poprzedni właściciel nie wpuszczał kota do środka i ja wchodząc zawsze potajemnie go przemycałem. Przy nowym właścicielu może spać i spać w środku i nawet oka nie chce otworzyć kiedy go zaczepiam, tylko w odpowiedzi radośnie mruczy.
Żegnamy sympatycznego pana o 12.45 i dalej w górę. Czuję, że coś w środku zaczyna się dziać, więc, żeby dziewczynom nie robić przykrości widokiem, urywam się do góry i w końcu jest to na co czekałem.
Zawsze tak się leczę kiedy nie mogę sobie już z organizmem poradzić. Pisząc te słowa prawie nie pamiętam jak jeszcze wczoraj się męczyłem.
Wyrch Wisełka za nami o 13.46, to tam gdzie zaczyna się czarny szlak do Kamesznicy. Nie napisałem dotąd, że mamy  wspaniałe warunki do dreptania i porównuję to do przejścia po stole.
10 minut później o 13.56 jesteśmy na szczycie Baraniej Góry. Zawód widokowy, co szczególnie widać będzie z wieży. Wszechobecny smog jak czarno-brązowa ściana wypełnia wszystko. Tylko białe czubki Babiej Góry i Pilska wyróżniają się. Wprost tragiczne warunki w jakich nam przychodzi na dole oddychać.
Na cześć zdobycia Baraniej Góry jedna z koleżanek częstuje nas swoją orzechówka. Pychotka, tylko teraz nas czeka schodzenie w dół i to po lodzie, ale jakoś sobie poradziliśmy.
Kaskady na Białej Wisełce oblodzone i pokryte grubą warstwą śniegu. Właśnie Doliną Białej Wisełki wędrujemy już na dole. To też odcinek kuligowy, nawet spotykamy jeden z nich, a na Fojtuli sporo sań czekających na kolejnych amatorów tej bardzo atrakcyjnej formy zimowej rozrywki.
Robi się zimno, trzeba się ponownie poubierać i tak gotowi o 16.35 przychodzimy na metę na Fojtuli. Pół godziny do odjazdu autobusu. Zauważamy opaleniznę na swoich twarzach.
Cieszymy się, że najśmielszy z wariantów (bo było ich kilka) zrealizowaliśmy w 100 procentach. Oby tak dalej.

4 komentarze:

  1. Hohoho! Z takim Walentym jak Ty, to żadne śniegi, mrozy ani gołoledzi nie są straszne. W tym wyjątkowym dniu- wyprawa musiała się udać, choćby nie wiem co!
    Serial wędrówek /aktualnie zimowych/ jest bardzo magnetyczny. Bo zaglądałam tu już wielokrotnie w oczekiwaniu na relację /zresztą z ogromną ciekawością:-)/i za każdym razem dostrzegałam inne interesujące zdjęcia.
    Trasa doskonale nam znana,a do Stecówki udało mi się parę lat temu dotrzeć w jedną stronę z Kubalonki o 2 kulach. Wyczerpujące to było, ale panorama zrekompensowała trudy. Zdziwiłabym się gdybyś napisał, że schronisko na Stecówce było otwarte. Szkoda ...
    Pocieszające jest, że schronisko na Przysłopie dostało się w ręce prawdziwego gospodarza. Bardzo dawno tam nie byliśmy i trzeba je odwiedzić tym bardziej,że jest nowa- ładna pieczątka do kolekcji:-)
    Piękne dreptanie w śnieżnej, widokowej scenerii. W sam raz na naładowanie akumulatorów dobrą energią.
    Piszesz, że opcji na wędrówkę tego dnia było kilka, ale sądzę, że ten wybór był najlepszy.
    Pozdrawiamy serdecznie Ciebie Stachu i usmiechniete, pogodne Współtowarzyszki wędrówek:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak miałaś do soboty z informacjami google o blogu, bowiem w sobotę zaktualizował mi się avast i posiada opcję zablokowania wszelkich śledzących mnie programów i reklam śledzących. Tym samym zablokowane zostały bieżące informacje o wpisach na blogu.
      Ważne jednak, że można tu zajrzeć, czytać, pisać... a ja mam wreszcie święty spokój z reklamami, bo jeśli szukałem aparatu, to potem co strona to reklamy aparatów. Jak wczasy to wszędzie potem wczasy. Teraz tego nie mam.
      Przechodzę do podziękowania za wpis sympatyczny dla całej naszej trójki. Cieszę się, bo to pewnie początek dalszych w tym składzie dreptań, a obie panie mają tak samo moc pozytywnej energii jak Wy, a to tylko pomaga.
      Koniecznie polecam Przysłop, ale chyba dopiero w maju kiedy schronisko będzie po remoncie.
      Widoki bliskie były cudownie zimowe, natomiast na te dalsze patrzyłem z przerażeniem. Zawsze miałem lęk przy wejściu na wieżę widokową z uwagi na "przezroczystość" schodów i pomostów. Tym razem to nie było ważne... ja ogromnie przeraziłem się smogowego diabła na taką skalę, co dopiero było lepiej widać z wieży.
      Pan Bóg stworzył na Ziemi życie, dał je w opiekę człowiekowi, a on chce koniecznie zniszczyć to Boskie Dzieło. Proszę i błagam - Panie nie pozwól na to ludziom!
      Nie spodziewaliśmy się, że będziemy szli "jak po stole", dlatego warianty dotyczyły ewentualnego skrócenia. Najgorzej było do Fojtuli, bo to było schodzenie ślizgawką... ale za to jak wyrobiona została kondycja i opalenizna na twarzach się pojawiła.
      Rozpisałem się, ale cieszę się z Waszej wizyty i w imieniu całej "trójki" życzę Wam wszystkiego dobrego i dołączenia do nas, choć wiem, że możliwe to będzie w weekendy, a póki co - głównie niedziele z mojej i jednej z koleżanek strony nie są aktualne. Zdrowia i powodzenia.

      Usuń
  2. Będzie tym razem krótko. Śliczna wycieczka. AC

    OdpowiedzUsuń