Świnna - Komarnik - Na Czerwieńcu - Przyłęków - Groń - Jastrzębica - Pawlacki Wierch - Tokarka - Trzebinia.
Tym razem nie w Beskidzie Małym, a w będącym tuż obok Beskidzie Żywieckim.
Rano, gdy wychodziłem z domu to była taka ulewa, że wydawało się prawie utopią wyjście w góry. Normalnie wróciłbym się do domu, ale zaufałem onetowej prognozie pogody, według której od 7.00 ma się wypogadzać, choć słońca ma nie być do końca dnia.
Faktycznie, już po przyjeździe do Żywca (po 7-dmej) przestało padać, a po przyjeździe na miejsce startu do Świnnej chmury rozjeżdżały się choć nie do końca. Wyśmienita pogoda na jesienne dreptanie. Idę ponownie z koleżanką i zaczynamy o 7.55 szlakiem żółtym. Są widoki, choć trochę zaciemnione, ale są.
Trzeba bardzo uważać, bo jest ślisko, zwłaszcza w miejscach błotnistych przykrytych liśćmi. W lesie spotykamy bardzo dużo wielkich kałuż i uważamy, by nie było powtórki kąpielowej z 606 trasy.
Pojawi się śnieg i tak ciągle idąc pod górę dojdziemy do Przyłękowa, do kościoła a jednocześnie Sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Ten kościół został zbudowany w miejscu, gdzie przed wiekami zażyczyła sobie go sama Mateńka, a że to zostało przez mieszkańców wykonane, tuż przy nim wytrysnęło źródełko i po obmyciu wodą z niego oczu przez niewidomą córkę tego, któremu się objawiła, ta właśnie córka ujrzała w końcu światło dzienne, zobaczyła świat, kolory.
Do dziś można czerpać wodę uzdrawiającą z tego źródełka, ale sądzę, że tak jak na Żywczakowej, woda nie pomoże nikomu bez wiary. My nie byliśmy przygotowani naczyniowo na nabranie wody, a na plebanię nie chcieliśmy iść. To jest moje odkrycie fascynującego miejsca i tu wrócę. Pomodliliśmy się i dalej w górę żółtym szlakiem (9.27).
Tak to w życiu bywa, że naczynia bywają połączone, zatem i sytuacje życiowe... żeby była równowaga w upadkach, to dziś ja a nie koleżanka zaliczam glebę twarzą w dół na stoku Kiczory (przez szczyt szlak nie prowadzi). Jestem brązowy od błota. Dobrze, że kurtkę mam na plecaku, a sweter czarny. Błotko przeszło ubranie aż do ciała. Witaj przygodo! Życie jest piękne!
Musimy przejść jeszcze przez Groń, by na kolejnym szczycie, a właściwie już po zejściu z niego wejść z żółtego szlaku na niebieski. Ta góra to Jastrzębica zdobyta o 10.35, a na niebieski wchodzimy o 10.45.
Właśnie teraz terenówka jadąca do górnej stacji wyciągu kołami nam zniszczyła szlak. Mamy jeszcze więcej błota. Ostro w dół i potem w lewo, niestety tu jeszcze więcej błota ze zrytej przez dziki ziemi. Sam widziałem 10 sztuk tych zwierzaków uciekających w górę, czyli, że one tak samo boją się nas jak my ich.
Szkoda, bo już nastawiałem aparat na fotki...
W końcu słyszymy dzwony kościoła na południowy Anioł Pański a to oznacza, że zaraz zejdziemy do Trzebini. Tak też jest. W ogrodzeniu pierwszego domu wita nas stado różnych ptaków z najgłośniejszymi perliczkami w okolicy i lecąc ku nam czekały na jedzenie. Niestety nie mamy, bo chętnie te głodne piórkowate istotki nakarmilibyśmy.
Na pobliskim przystanku autobusowym o 12.20 jest meta tej trasy, która w całości była moim debiutem. Nie dochodzimy do Żywca, ja z powodu błota na sobie, koleżanka nie chce dreptać asfaltem i tak zgodnie odjedziemy stąd niecałe pół godziny później busikiem do Bielska-Białej, co nas bardzo ucieszyło.
Widzisz. Na poprzednich byłam ostatnia a teraz znów jestem pierwsza. Gdzie kończy się Beskid Mały a zaczyna Żywiecki bo nie mogę się połapać?
OdpowiedzUsuńWreszcie wyglądasz jak turysta górski w poplamionej odzieży też mi się taki podobasz. Piszę to choć i tak odpowiesz tradycyjnie że jesteś zajęty.
Podziwiam was za hart i pozdrawiam. AC.
Dobre pytanie. Są różne zdania. Jednak to co leży po lewej stronie rzeki Koszarawa na pewno należy do Beskidu Żywieckiego. My byliśmy po lewej stronie, w przeciwieństwie do 606 trasy gdzie byliśmy po prawej.
UsuńFaktycznie jestem zajęty odpisywaniem na Twój komentarz. Dziękuję i pozdrawiam.
A to przygoda! Dzięki piruetom w błotku i zabrudzonym ubranku, wyprawa będzie wyjątkowo długo zapamiętana. Podziwiam Was za motywację i ogromną siłę woli do wędrówek. Poranny deszcz i ciężkie chmury- właśnie jesienią- potrafią niejednego zniechęcić do wychylenia nosa z domu.
OdpowiedzUsuńA tutaj- jak zwykle super wyprawa w Uroczym i wspaniałym Towarzystwie.
Pozdrawiamy Was serdecznie :-))
Oj tak tak tak! Tego nie da się zapomnieć, tej wędrówki z elementami baletu, dodatkowych ćwiczeń gimnastycznych.
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie Was pozdrawiamy.
Dziś też mieliśmy dreptać ale w nocy zmogła mnie wysoka temperatura i musiałem zostać w domu.