Hałcnów - Bielsko-Biała Piłsudskiego - Bujaków - Wołek - Porąbka - Kobiernice.
... kiedy 13 sierpnia tego roku na cmentarzu w Hałcnowie żegnaliśmy kolegę, postanowiłem sobie, że jedną z tegorocznych tras poświęcę Jemu.
W sumie znaliśmy się krótko, bo od 3 listopada 2012 roku, kiedy to miałem przyjemność pierwszy raz z nim wędrować podczas 333 trasy, a szliśmy wtedy też po raz pierwszy na Żywczakową. To niespełna 4 lata znajomości a wydaje mi się jakbyśmy się znali od zawsze.
Razem z nim i Jego żoną odbyliśmy ponad 40 wycieczek i z każdej z nich będzie jedno zdjęcie "ku pamięci" z numerem trasy. Do dziś nie mogę dobrze pojąć tego, że już nigdy z nami nie pójdzie, czy, że nie podjedzie po nas samochodem, co uczynił po raz ostatni podczas 582 trasy w dniu 14 czerwca br. przyjeżdżając po nas do Wielkiej Puszczy. Wtedy też widziałem Go żywym po raz ostatni i wtedy do głowy nie przyszłoby mi, że za 2 miesiące później w otoczeniu ogromnej rzeszy ludzi, którzy przyszli Go pożegnać, zostaną Jego prochy złożone w grobie.
Ostatnia nasza wspólna wycieczka miała miejsce podczas 574 trasy w dniu 28 kwietnia br. Wtedy też po nas przyjechał do Czernichowa, ale trochę tam wspólnie pobyliśmy i "zaliczyliśmy" Mu tę trasę, jako, że sam chodzić za bardzo nie mógł, bo w zimie złamał nogę i ciągle ją leczył.
Wielki działacz PTTK, odznaczany wielokrotnie, potrafił za życia swoją dobrocią skupić wokół siebie bardzo wiele ludzi. To było widać na pogrzebie - tłumy ludzi.
Życie tutaj na Ziemi płynie ciągle i jakoś trzeba pogodzić straty bliskich ludzi z bieżącymi sprawami. W poniedziałek miał imieniny i pomyślałem sobie, że warto byłoby pojechać do Hałcnowa. Tam też w Bazylice Matki Boskiej Bolesnej umówiłem się z koleżanką, Jego żoną.
Przyjechałem autobusem o 8.16 i to uważam za początek tej jesiennej, wspomnieniowej trasy z elementami współczesności. Niestety bazylikę zamykają po każdej mszy, otwarty tylko przedsionek. Dla mnie to jest niezrozumiałe, żeby mimo apeli Papieża Franciszka o otwarciu kościołów, akurat tamto ważne miejsce było zamykane. W środku ciemno, zimno i tylko krótka modlitwa, a potem na cmentarz.
Kolejne bliskie miejsce na cmentarzu... patrzy na nas z pomnika stałym wzrokiem i wiemy, że jest z nami.
Kolejne modlitwy i wspominając niektóre zabawne historyjki z Jego życia, wsiadamy do autobusu i jedziemy do Bielska-Białej na Piłsudskiego. Tam mamy trochę czasu więc zajmuję się gołębiami wszechobecnymi.
Mamy zamiar dotrzeć dziś do ruin zamku Wołek nad Porąbką, co znaczy, że będzie ponownie Beskid Mały.
Dziś nie pójdziemy oznakowanym szlakiem, ale "na nosa" koleżanki, bo już kiedyś tam była.
Musimy dojechać do Bujakowa i tam dojechawszy o 9.16 ruszamy. Focę wróble, bardzo dużo wróbli, jak dawno nie widziałem ich w takiej ilości. Kiedy skończymy iść asfaltem napotkamy przepiękne polskie wierzby o bardzo ciekawych kształtach... czegóż w nich można się doszukać...
Napotykamy w lesie biało-niebieski Szlak Maryjny i kawałek nim pójdziemy. Potem trochę lasem i w końcu dochodzimy do domów, za którymi mamy już drogowskaz do ruin. Podziwiamy jesienno-zimowe piękno okolicznych gór wokół Porąbki.
Do ruin doszliśmy o 10.30. Są to ruiny zbójeckiego zamku Wołek. Historia tego miejsca znalazła się na fotkach, nawet można odczytać ją tym razem.
Schodzimy do Porąbki jakimś zabłąkanym czerwonym szlakiem turystycznym. Zabłąkanym dlatego, bo takiego nie ma aktualnie i na kilku drzewach są bardzo stare oznakowania. On też pokrywa się ze szlakiem spacerowym do Porąbki. Nie zatrzymujemy się tym razem tam, ale idziemy na skrzyżowanie do Kobiernic, gdzie o 11.28 ma miejsce meta tej trasy.
Pogoda w sam raz na wspomnienia i myślę Zdzisiu, że choć jesteś po drugiej strony tęczy to byłeś dziś z nami na trasie Tobie poświęconej.