poniedziałek, 13 czerwca 2016

581 trasa - 11.06.2016

 Oświęcim Plac Kościuszki - Rynek - Dąbrowskiego - Grottgera - Chemików - Bema - Śniadeckiego - Olszewskiego - Technikum Chemiczne - Skidziń nad Sołą.

Już pierwsze zdjęcie pokazuje powód mojego sobotniego dreptania ulicami Oświęcimia, a także pobytu w Skidziniu w gminie Brzeszcze... ale samo spotkanie będzie tylko końcówką relacji, gdyż po 45 latach chcę dotrzeć do miejsc bardzo mi bliskich (od 1965 roku, czyli ponad pół wieku).
Emocjonalne spotkania i takież samo dreptanie... przecież od 1971 roku, kiedy to po 6 latach nauki opuściłem to miasto, właśnie ono bardzo się zmieniło i trzeba w końcu to zobaczyć.  Sam Oświęcim przywitał mnie objazdami, ale w końcu mogłem opuścić sympatyczny busik w pobliżu Placu Kościuszki, by tam właśnie o 9.40 rozpocząć wędrowanie. Niebo jest zachmurzone, ale padać nie będzie.
Wybrałem specjalnie stare miasto na początek, gdyż tam wiele się nie zmieniło, poza odnowionymi elewacjami budynków. Tam też są 2 kościoły, do których żeby dotrzeć musieliśmy w internacie wyrabiać specjalne przepustki (niby na odwiedzanie bliskich) bowiem w każdą niedzielę w czasie trwania mszy świętych, w internacie obowiązywała tak zwana "nauka własna". Bardzo świecka i "niby socjalistyczna" była ta moja szkoła, a właściwie dwie, bo najpierw zawodówka przy Zakładach Chemicznych Oświęcim, a potem na jej podbudowie Technikum Chemiczne.
Moim celem po przypomnieniu sobie Starówki (w niepełnym wymiarze) było dotarcie do Mojej Ukochanej Wychowawczyni z lat zawodówki, co zresztą nastąpiło o 11.00 i trwało do 12.00. Godzina cudnego spotkania właśnie z Nią i Jej Rodziną. Żałuję bardzo, że nie pomyśleliśmy o nauczycielach z zawodówki, by ich na takie spotkanie zaprosić... trzymamy się sztywno schematu, że tylko zapraszamy tych co w technikum nas czegoś nauczali... a tymczasem w zawodówce też byli kochani (niekochani też - jak wszędzie) nauczyciele. Wiosną 1968 po raz pierwszy byłem w mieszkaniu Pani Zosi, gdyż bardzo potrzebowałem dobrego słowa i wsparcia... i właśnie wtedy coś takiego od Niej otrzymałem i skończyłem szkołę i wtedy też zdałem egzamin i zostałem przyjęty do technikum, którego absolwenci dziś się spotykają (jednej z klas).
Potem będzie ulica Chemików i moje rozczarowanie tym co pozostało po Zakładach Chemicznych Oświęcim. Na jednej z fotek, za kupą węgla będą widoczne budynki byłej zawodówki, ale to  są nowe budynki, starocie poszły na przemiał, podobnie jak linia kolejowa, którą mogliśmy dojeżdżać na praktyki na teren zakładów. Dużo współpracowałem z ZCHO w trakcie pracy zawodowej, a wjazd tam był wyjątkowo trudnym. Dziś szlabany nie istnieją a drogi dojazdowe są ulicami, jedna z nich nosi nazwę Unii Europejskiej... i to dobra nazwa, gdyż stare państwa Unii w swoim czasie zrobiły wszystko, żeby zniszczyć nasz polski przemysł.
Wcześniej focę z oddali lodowisko przy którego budowie mocno "łopatowaliśmy" jako uczniowie i darmowa siła robocza, a z bliska pomnik poświęcony więźniom hitlerowskim, zmarłym przy budowie zakładów. Tam też byliśmy kretami i kopaliśmy rowy pod kable na oświetlenie.
Potem przechodzę do bardzo bliskiego mi budynku - 3blokowego internatu. 15 lat temu, podczas pierwszego klasowego spotkania byłem załamany, widząc wybite szyby i postępującą degradację. Budynek przejęło Starostwo Oświęcimskie i dziś znowu w budynkach  B i C mamy internat. Dziś uczniowie mają 2-osobowe pokoje z łazienką!!! a my mieszkaliśmy w pewnym okresie nawet po 8 w takim samym pokoju.
Jest fotka okna pokoju, w którym mieszkałem w ostatnim roku nauki 1970/71. Środkowe spośród 9 okien, trochę uchylone. Potem miałem możliwość wejścia na teren internatu, a kiedy usiadłem na schodach... emocje wycisnęły mi łzy z oczu... przecież tutaj spędziłem najlepsze lata młodości. Pani zaskoczona moją reakcją, ale pocieszyła mnie tym, że wiele osób odwiedzających to miejsce - tak właśnie reaguje.
Idę dalej do dawnego zakładowego domu kultury, który obecnie pełni funkcję tego samego, ale z dopiskiem "miastowego". Marzyłem o tym, żeby zobaczyć scenę, na której kiedyś tańczyłem, później śpiewałem, a także na widowni byłem aktywnym uczestnikiem koncertów choćby Niebiesko-Czarnych czy Maryli Rodowicz, której jeden z gitarzystów (Tomek Myśków) był rodowitym oświęcimianinem. Kilka lat później tutaj miały miejsce spotkania z Krzysiem Kolbergerem, ale to już po latach nauki. Zatem bardzo mi ważne miejsce...
Ulicami oświęcimskiego Osiedla Chemików powędruję w stronę szkoły, zauważając kościół, który powstał później niż ja to miasto opuściłem. Na miejscu kina Luna dziś jest galeria handlowa, a przecież tam właśnie już w wieku 16 lat byłem członkiem Dyskusyjnego Klubu Filmowego i dzięki temu nauczyłem się wartościowania twórczości wszelkiego rodzaju. Będzie też poczta, która przez 6 lat była moją pocztą,
O 15.00 spotkanie przy schodach do technikum, które dziś ma bardzo długą nazwę a pokazuję ją na jednym ze zdjęć (podczas odwiedzin internatu). Po szkole oprowadzi nas aktualny dyrektor, a jednocześnie młodszy kolega, gdyż naukę tutaj rozpoczął w latach 80-tych.
Sala gimnastyczna dziś kwitnie, w końcu dziś jest to szkoła głównie sportowa. Na tej sali pisaliśmy zadania zadane na maturze w 1971 roku i na tej sali był ostatni mój publiczny śpiewaczy występ.
Przejazd (16.25 - 16.50) do Agroturystyki w Skidzinie nad Sołą leżącym w gminie Brzeszcze i tak zwana lekcja z życia. Trochę czasu to zajęło i w przerwie fociłem otoczenie siedziby.
Było nas 33 w klasie maturalnej, przy czym 3 chłopaków wcześniej opuściło nas skład, stąd zaprasza się 36 osób, choć nie wszystkich... bo 5 jest już po tamtej stronie tęczy. Dziś było nas tylko 19, inni są albo bardzo poważnie chorzy, albo wyjechali na drugą półkulę. Wychowawca też po operacji i tym razem nie mógł być... ubywa nas i może już teraz częściej będziemy się spotykać, bowiem mamy taką potrzebę, dalej czujemy się tak jakby okres "rozłąki" trwał zaledwie kilka dni. Umiemy docenić radość życia, ale przede
wszystkim umiemy docenić samych siebie, Byliśmy wyjątkową klasą i taką pozostajemy.
Mogłem być tutaj 2 dni, ale obowiązki na to nie pozwoliły... byłem zaskoczony kiedy Młodzi przyjechali po mnie i... musiałem się pożegnać, choć "rozrywkowo" dopiero się zaczynało. Wejściem do samochodu o 20.55 kończy się ta meta i ... Młody kazał mi dmuchać w alkomat i nie wierzył, że to urządzenie pokazało 0,07, po czym stwierdził, że co ta za impreza z takim wynikiem i już pod domem musiałem dmuchać drugi raz i wyszło 0,000. Emocje spalają wszystko, hahaha.

2 komentarze:

  1. Wyszło na to, że w dalszym ciągu ja jestem ci wierna. Cały miesiąc nikt cię nie kocha poza mną. Zapamiętaj.
    Takie spotkania są niezapomniane a ja jestem zaskoczona tym że jesteś taki stary. Nie chciałam urazić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uraziłaś, naprawdę. Ja staro wyglądam, ale dusza młodzieńca. Te spotkania są niepowtarzalne!!!
      Tak, jesteś NAJWIERNIEJSZA i dziękuję za to. Pozdrawiam z serca.

      Usuń