Sopotnia Wielka Kolonia - Hala Rysianka - Rysianka - Hala Pawlusia - Szędzielny Groń - Żabnica Kamienna.
Beskid Żywiecki. Powrót o tej porze roku na Rysiankę po rocznej przerwie, by nacieszyć oczy krokusami.
Wcześniej komunikacyjny galimatias w Żywcu. Dane podane w e-przewodniku nie mają pokrycia w rzeczywistości na miejscu, a oprócz tego kierowcy busików i tak jeżdżą "po swojemu".... i tak latasz pomiędzy przystankami przy Tesco a nowym dworcem autobusowym. Najlepiej w tej sytuacji stanąć na pierwszym przystanku będącym na kierunku jazdy. Tego wszystkiego rano doświadczyłem.
Komiczna sprawa była kiedy w busie do Sopotni kierowca stwierdził, że jedzie tylko do wodospadów, po czym już w czasie jazdy powiedział mi, że sobie teraz przypomniał, że jednak jedzie do końca. Dzięki temu nagłemu przebłyskowi mogłem dojechać do ostatniego przystanku w Kolonii i o 9.05 wyruszyć niebieskim szlakiem na Rysiankę.
Pogoda do wychodzenia w górę znakomita, bo i temperatura odpowiednia i nie przeszkadzają chmurki. Widać, że u góry to wszystko się kotłuje i potem będą chwile z błękitnym niebem. Początkowo spory odcinek asfaltem, wzdłuż Sopotni Wielkiej (a jakże), w której podziwiałem bystrość wód.
Wejście do lasu to automatyczne spotkanie się z pierwszym wyrypem, ale takim króciutkim. Dopiero 3 raz w życiu idę tym szlakiem i stwierdzam, że to najłagodniejsze wyjście na Rysiankę w porównaniu z innymi, gdyż spory odcinek szlak wiedzie zboczem Romanki i to jest takie stopniowe wznoszenie się. Znowu sporo wody w potoczkach. Pod sam koniec jeszcze jeden wyryp i dochodzę do miejsca, gdzie spotykam ścieżkę prowadzącą na Halę Rysiankę do miejsca gdzie zakręca czarny szlak do Złatnej. Nie dochodzę tym samym niebieskim do schroniska.
Jest Hala Rysianka a na niej w tym roku maluteńkie krokusiki. Zmieniające się wcześniej warunki atmosferyczne nie pozwoliły im na pokazanie pełnej krasy, takiej krasy znanej z poprzednich lat. Jest 10.40.
Oczy jednak mogłem nacieszyć. Ważne, że są maleństwa i że ja tu dotarłem. Powoli podchodzę w górę za czerwonym szlakiem i tak o 11.13 wchodzę do schroniska, w którym przy wejściu czeka na obłocone buty zmyślne urządzenie. Nie musiałem z niego korzystać, bo mimo sporej ilości wody na szlaku, buty nie zostały obłocone, a może właśnie dzięki tej wodzie tak się stało.
Rozsiądę się w schronisku do 12.30. Jest grupa turystów, ja wdałem się w uroczą turystyczną pogawędkę z bardzo sympatyczną parą turystów z Pszczyny, których na zdjęciu nie mam, a szkoda bowiem byłaby to pamiątka. Tak się zagadaliśmy, że nawet nie pomyślałem o foceniu, co raczej u mnie jest czymś nieoczekiwanym. Po miłym pożegnaniu z nimi, zapytałem panią ze schroniska, czy czasem nie spotkam na szlaku do Żabnicy misia. Powiedziała mi, że nie, ale gdybym już spotkał to mam się nie bać, gdyż beskidzkie misie nie atakują ludzi w przeciwieństwie do tatrzańskich, gdyż nasze nie są przez turystów nauczone dokarmiania.
Zielonym schodzę do Żabnicy. Pobyt w schronisku zaowocował tym, że teraz mam nad sobą błękitne niebo i dalekie widoki. Jak na dłoni Pilsko, a nawet Babia Góra. Na Królowej Beskidów biała czapa już mocno stopniała. Najwięcej fotek ma Romanka, gdyż jest najbliżej. Hala Pawlusia - 12.52. Schodzę bardzo wolno, cieszę się każdym szczegółem zobaczonym w lesie, na horyzoncie. Napawam oczy pięknem Beskidu Żywieckiego. W końcu zejdę do Żabnicy Kolonii, a potem na przystanku autobusowym w Kamiennej o 14.32 będzie meta tej pięknej, wiosennej trasy, ubarwionej krokusami.
Pan kierowca w busie mówi mi, że on dziś nie pojedzie do Tesco... i co mu zrobisz. A przy Tesco swój przystanek ma Traf-Line i stamtąd miałbym bezpośrednie połączenie do Skoczowa. Wysiadam więc tam dokąd dojechał, czyli przy dworcu i od razu mam pociąg do Bielska-Białej. Okazało się, że autobus, którym miałem jechać z Żywca "złapałem" właśnie w BB. Tak więc, mimo zamieszania komunikacyjnego do domu wróciłem tak jak sobie to planowałem. Kolejny powód do radości.
Aaaa... nie napisałem, że w Sopotni powitał mnie kotek, a w Żabnicy inny mnie pożegnał.
Trochę mnie nie było i już są kolejne wycieczki opisane i teraz nadrabiam zaległości. Burdel komunikacyjny w powiecie żywieckim był zawsze, był już wtedy kiedy chodziłam swoimi nogami a nie kółkami. To nic nowego. Kierowca zawsze był panem, bo nie zapomnę tego jak chciałam jechać do Korbielowa i nagle w Jeleśni tenże mówi, że mamy wysiadać bo dalej nie pojedzie.
OdpowiedzUsuńCo do tej wycieczki to chciałabym tam być. Wystarczy. Pozdrawiam, jeszcze na wózku, ale wstanę!!!
Pewnie, że wstaniesz i pójdziesz ze mną w przyszłości na krokusy, pod warunkiem, że się ujawnisz.
UsuńDziękuję za wizytę, za wpis i za wiarę.
Dla nas Rysianka, to zwykle w pakiecie z Boraczą i Lipowską. Ale trasa którą ty wędrowałeś też nam się podoba. Szczególnie wiosną, kiedy urocze krokusiki na hali rosną :-)
OdpowiedzUsuńI jeszcze te panoramy przepięknie zapraszające do kolejnych wędrówek… i kapliczki które zgrabnie udokumentowałeś, po prostu Bajka!
Takiej wyprawy nie sposób oglądać pobieżnie, dlatego komentarz zamieszczamy po kolejnym powrocie do tej wycieczki.
Pozdrawiamy serdecznie :-)
Właśnie nie chciałem schematu trójschronisk, a poza tym, w tym czasie mogłem dojechać tylko do Sopotni... do Żabnicy busy odjeżdżają o kilka minut wcześniej niż przyjeżdżają do Żywca. Brawo rozkłady jazdy tego regionu!!! Każda pora roku sprzyja Rysiance, bo właściwie już przez wszystkie 4 tam bywałem i zawsze jest co oglądać. Dziękuję za wizytę i pozdrawiam.
Usuń