piątek, 26 czerwca 2015

520 trasa - 25.06.2015

Vrátna Starý Dvor - Sedlo Príslop - Baraniarky - Malé Sedlo - Žipné - Veľké Sedlo - Kraviarské - Sedlo za Kraviarským - Chrapáky - Snilovské Sedlo - Chata Pod Chlebom - Ploštiny - Zajacová - Šútovo.

Druga moja tegoroczna trasa w Małej Fatrze, lecz tym razem nie idę solo a w dwójkę. Wiele nie brakowało, a byłoby nas więcej. Jest jak jest i idziemy w wypróbowanym już dreptaniem duecie.
Z cyklu ułatwień dla podróżujących na terenie Czech i Słowacji, przybył w tym roku nowy pociąg z Czeskiego Cieszyna, dzięki któremu można w dni powszednie dojechać do Wratnej przed godziną 9.00.
Skwapliwie z tego korzystamy i już o 9.07 startujemy z koleżanką sprzed Starego Dworu szlakiem niebieskim prowadzącym do górnej stacji wyciągu pod Chlebem. Samą restaurację otwierają dopiero o 10.00, więc nie zatrzymujemy się na poranną kawę, bo szkoda czasu. Przed nami 4 godziny wędrówki wg. szlakowskazu.
Przed nami idzie trójka Czechów i na przemian kilka razy mijamy się. Idziemy pod górkę lasem. Dopiero przed Przełęczą Przysłop mamy więcej otwartej przestrzeni. Słońce chce wyjść zza chmur i trochę mu się to teraz udaje. Widoki są, ale widoczność słabiutka. Część partii szczytowych jest w chmurach.
Na przełęczy jesteśmy o 10.01, co oznacza, że idziemy zgodnie z podanym czasem. Pozostawiamy w tyle naszych dotychczasowych mijaczy i zaczynamy się wspinać na pierwszy szczyt. Podłoże bardzo błotniste i trzeba bardzo uważać, by się nie wywrócić. Momentami trzeba korzystać z pomocy rąk. Są maleńkie zakosiki i to trochę pomaga, ale jest wyryp. Już wiemy, że będziemy później na górze niż powinniśmy.
Spotykamy na pewnej wysokości idącego z przeciwnej strony sympatycznego człowieka z taką samą parą piesków i od tego momentu moje jasne spodnie będą już do końca w czarne łapki.
Im wyżej, tym bardziej nogi ujeżdżały, nawet napotkane skałki były śliskie. W końcu o 11.10 weszliśmy na szczyt Baraniarky. Jest mocno zachmurzone i chłodno, ale to oznacza, że dalej dobrze nam się pójdzie...
Jak daleko jest ten Wielki Krywań, na który mamy w planie także wyjść...
Ze szczytu od razu skałkami schodzenie w dół na Małą Przełęcz. Jest namiastka łańcuchów. Trzeba jednak dalej pomagać sobie rękami.
Po zejściu na dół, kolejne podchodzenie, tym razem na Żytne, na którym pojawimy się o 11.50 i ponowne zejście, tym razem na Wielką Przełęcz i ponowne wchodzenie na Krawiarskie, gdzie będziemy o 12.39.
Widzimy swoje opóźnienie, więc decydujemy, że dziś wejścia na Wielki Krywań nie będzie, a za to pójdziemy niebieskim aż na Przełęcz Snilowską, bo potem mamy jeszcze dalszą wędrówkę.
Znowu schodzimy w dół na Przełęcz za Krawiarskim (12.55)... i kolejne podchodzenie pod Chrapaka, gdzie będziemy o 13.27. Tam właśnie początkowo mieliśmy zmieniać szlak na żółty, ale pozostajemy wierni niebieskiemu i tak będzie do Przełęczy Snilowskiej (14.30). Przechodząc obok górnej stacji wyciągu widzimy, że idziemy o godzinę dłużej niż to powinno było być.
Na przełęczy żegnamy niebieski szlak i dalej zielonym w kierunku Chaty pod Chlebom. Słońce nieśmiało wychodzi i oświetla nam Wielki Krywań, po którym dziś nie było nam dane dreptać. Focę roślinki, które już niedługo powinny tutaj rozkwitnąć pełną gamą żywych kolorów i za tydzień powinno już tutaj być inaczej.
Do chaty przychodzimy o 14.50 i będziemy przez 40 minut. Wreszcie prawdziwie czopowane. Czapka na piwie tak gęsta, że trzeba było przebijać się mocno do płynu.
Przy odejściu żegna nas merdacz ogoniasty, niestety za ogrodzeniem. Schodzenie rozpoczynamy o 15.30.
Dalej w dół zielonym. Znowu wyryp, tym razem w dół, ale już nie jest tak ślisko i nie ma zakosów.
Plosztiny mijamy o 16.08 i potem wchodzimy do lasu, którym będziemy szli i szli... czyli schodzili wśród drzew. Tak będzie aż do Zającowej (16.53). Wejdziemy na osłonecznioną drogę i będziemy mogli podziwiać z boku różne panoramy Małej i Wielkiej Fatry.
Zbieram ekologiczną babkę dla Perełki. Będzie miała zdrową i importowaną żywność.
Do Szutowa wejdziemy o 17.40. Zatrzymamy się na kwadrans w karczmie na kawę, niestety nie ma espresso, tylko turek. Spragnionym i to smakuje.
Przejście przez miejscowość i potem już za jej obrzeżami wchodzimy na drogę łączącą Żylinę z Martinem i nad torami kolejowymi idziemy do mety na stacyjce kolejowej Szutowo Przystanek. Sama stacyjka bardzo zdewastowana, przypomina to nasze polskie niektóre stacje.
Jesteśmy nad zbiornikiem wodnym na Wagu, a po drugiej stronie mamy już Wielką Fatrę.
Meta na stacyjce o 18.20, mamy pół godziny do odjazdu darmowym dla nas pociągiem i cieszymy się, że jednak zakładaną trasę przeszliśmy mimo zrezygnowania z Wielkiego Krywania. Na tym szczycie będziemy jeszcze niejeden raz, a poza tym znamy go dobrze, więc dobrze jest jak jest.

4 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem. Gratuluję Wam.

    OdpowiedzUsuń
  2. hej...tak sobie oglądam foty i co przecież ja znam ten szlak(nazwy mi wiele nie mówią bo nie polskie)...tylko z odwrotnej strony...i pamiętam, że dał mi popalić...bo upał...bo wody za mało zabrałam...no może nie za mało...ale jakoś szybko wyszła... ale podobał mi się szlak te ścieżki wśród traw, kwiatów...i wszelkiego zielska....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woda zazwyczaj jakoś tak szybko wychodzi. Rzeczywiście szlak daje popalić lecz z przyjemnością wraca się do niego myślami.

      Usuń