sobota, 4 sierpnia 2012

318 trasa - 03.08.2012

Bystrice - Paseky - Loucka - Filipka - Navsi - Jablunkov - Lasek Miejski - Navsi.


W Jabłonkowie o 16.00 ma rozpocząć się 65 Gorolski Święto. Nie byłem na nim od 2006 roku, więc pora powrócić, ale oczywiście górami. Wybieram wariant z 2003 roku i po 9 latach powtarzam trasę.
Początek przed dworcem kolejowym w Bystrzycy o 10.40. Idę żółtym szlakiem turystycznym, od pewnego miejsca, stale pod górę. Po godzinie o 11.40 dochodzę do Pasiek i dostaję jakże potrzebne w tym parnym powietrzu, piwko na ochłodę. Po 15 minutach dalej w górę, tym razem już zdecydowanie ostro, aż do wejścia do lasu. Za mną widoki Ostrego, nad którym pojawiają się chmury. W dole Bystrzyca, z której idę i dalej Trzyniec. Obok Ostrego często pojawia się na zdjęciach Jaworowy.
Kiedy tylko wszedłem do lasu, zaraz za plecami dały się słyszeć pomruki pierwszej dziś burzy. Wracać się nie miało sensu, bo ona szła za mną. Pozostało mi tylko szybko iść do przodu. Przez to nawet nie zapisałem, o której byłem na Louczce. Z Louczki widać pasmo Czantorii, natomiast z drugiej strony od strony Ostrego przesuwa się tutaj ściana deszczu. Jak najszybciej dotrzeć na Filipkę. Kiedy będę przy szlakowskazie na Filipce, spadną pierwsze krople. Następne zdjęcia Stożka i innych, aż do Chaty na Filipce będą robione spod parasola. Po dojściu do chaty z nieba runęła pompa. Dobrze, że mam dach nad głową. W towarzystwie innych turystów czekamy aż to minie. Jestem w chacie pomiędzy 12.40 a 13.15.
Po wyjściu stamtąd widzę karmiącą strusia właścicielkę chaty.
Kierunek szczyt Filipki, na który przychodzę o 13.25.
Szczyt Filipki, to także styk granic 3 gmin, których herby widać u góry.
Teraz już tylko schodzenie w dół do Nawsia. Na tym odcinku szlaku rośnie sporo dziewięćsiłów, niektóre z nich pokazałem. Zbieram ekologiczne przysmaki dla mojej króliczki, tak więc, znowu będzie miała jedzonko z importu. Widoki , poza pasmem Stożka (bo najbliżej) marne, bo nad szczytami dalej przechodzą chmury to w tę to w tamtą stronę. Parno nadal. Słychać od strony Ostrego kolejne odgłosy burzy.
Zejdę do Nawsia o 14.39 i zmienię kolor szlaku z żółtego na zielony. Cel Jabłonków i jego Lasek Miejski.
Do Jabłonkowa przyszedłem o 14.58. Kroki kieruję do miejscowego kościoła na modlitwę. Tam też, jak i na zewnątrz wykonuję trochę zdjęć. Potem już do Lasku Miejskiego, gdzie okazało się, że program został zmieniony i otwarcie imprezy nastąpi dopiero o 17.30, a tu jest 15.20. Nie będę tak długo czekał, więc korzystam z tego, że działacze PZKO przygotowują poszczególne stoiska z różnymi rzeczami i ja zamawiam dobre jedzonko. Byłem pierwszym, który w tym roku jadł pyszności na 65 Gorolskim Święcie. W tym czasie przeszła kolejna burza i kolejna pompa, a ja byłem zadowolony, że znowu jestem pod dachem. Byłem zachwycony pracą dźwiękowców, którzy nagłaśniali amfiteatr.
O 16.15 wychodzę z Lasku dalej zielonym szlakiem. Po drodze trafiam na grających i śpiewających muzyków na wozie drabiniastym, jeżdżących po Jabłonkowie. Mogę zatem przyjąć, że w jakiś tam sposób uczestniczyłem w otwarciu.
W sobotę i niedzielę będzie tam na pewno tłum ludzi, a dziś już wracam do dworca kolejowego w Nawsiu. I znowu za plecami pomrukuje burza, a przede mną ciemno od chmur. Jestem więc w środku pomiędzy dwoma burzami. Całe szczęście, że to już blisko do mety. Na wyświetlaczu będzie nawet pokazana godzina dojścia na metę. Burza złapie mnie, ale już w pociągu.
Bardzo zadowolony wracam do domu, bo gdyby nie taki a inny układ trasy, pewnie byłbym przemoczony do suchej nitki.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz