wtorek, 2 sierpnia 2016

589 trasa - 02.08.2016

Wisła Dziechcinka - Jurzyków - Kobyla Sałas - Mały Stożek - Cieślar - Soszów - Przełęcz Beskidek - Stokłosica - Ustroń Polana.

Beskid Śląski. W miniony czwartek ta trasa miała mieć miejsce, ale tak źle się czułem, że po wyjściu z domu... zaraz do niego wróciłem. Dziś już zupełnie inna sytuacja. Perełka rano mnie obudziła i rześki wyruszyłem... w końcu!
Jest sezon grzybowy i z taką nadzieją rozpoczynam wędrowanie na przystanku kolejowym w Wiśle Dziechcince o 7.55. Idę szlakiem żółtym wzdłuż płynącej obok Dziechcinki. Najpierw focę część z obecnych tutaj willi, potem elektryków z Taurona, a potem już tylko widoki górskie, a także grzyby w różnych kolorach i postaciach. Do tego należy dodać kolorowe kwiaty i trzeba się zastanowić nad tym, co jest bardziej kolorowe - kwiaty czy grzyby.
Napotykam kolonię maślaków w ilości kilkudziesięciu sztuk. Nie jest możliwe sfocenie tego wszystkiego, więc pstrykam tylko pojedyncze egzemplarze. Z maślakami o 9.28 wychodzę na Kobylę Sałas i tam spotykam gościa z 2 koszami prawdziwków. Tak... ale on poszedł na grzyby, a ja zbieram tylko to co przy szlaku. Od Sałasu idę starą wydeptaną ścieżką w kierunku byłej celmowskiej bacówki... zresztą, ją minę po czasie. Kilka psów mnie właśnie tam zaatakuje... ale cóż znaczy rozmowa i perswazja międzygatunkowa, hahaha!
Na Małym Stożku o 9.50 zmieniam kolor szlaku na czerwony i tak o 10.10 minę Cieślara a o 10.45 szczyt zwany Wielkim Soszowem. W nagłówku napisałem "Soszów", gdyż Mały Soszów jest trochę dalej, a zbierając grzyby, nawet się go  nie zauważy.
Nigdy nie lubiłem Lepiarzówki, a wchodziłem tam kiedyś ze względu na sympatyczne psisko - Maksia. Dziś Maksia nie było, ale ludzie mówili, że już go nie ma... po ukąszeniu kleszcza.
Prawda, nieprawda... nie wiem. Jedno jest pewne - TAK NIEPRZYJEMNEJ OBSŁUGI KLIENTA raczej rzadko się gdzieś indziej spotyka. Kobieta, która pewnie jest szefową - nie potrafi odpowiedzieć na zwykłe pozdrowienie "dzień dobry". Jej mina zniechęca do czegokolwiek. Zaczyna obsługiwać klienta przede mną, po czym wychodzi na zaplecze i po jakimś czasie... ktoś się zainteresował tym, że są ludzie w kolejce... i może trzeba będzie ich obsłużyć... Trzeba było 2 z personelu, żeby dokończyć transakcji przede mną.
Zgaszona kobieto!!! Jeśli masz problemy (bo kto ich nie ma?)... to zostaw to sobie... a o ludzi, dzięki którym żyjesz (bo płacą i to sporo!) dbaj! A jak nie, to zwiń interes... w końcu na Soszowie są aż 3 rywalizujące podmioty.
Doczekałem się espresso, lurowate, w dodatku bez wymaganej wody i o 10.56 opuściłem Lepiarzówkę. Trochę niżej jest schronisko na Soszowie, gdzie tylko wstępuję po pieczątkę (11.07).
Dawniej na Soszowie (właśnie w schronisku) było przyjazne miejsce turystom... dziś już tak nie jest. Rywalizacja 3 a nawet 4 spowodowała nieakceptowalną interpretację obsługi.
Przełęcz Beskidek mijam o 11.55, potem wyryp pod Wielką Czantorię, ale na szczyt nie wychodzę, tylko skrótem idę na Stokłosicę do górnej stacji kolejki... a ile TU BYŁO GRZYBÓW, hohoho!
Skrótem ponownie dochodzę do czerwonego szlaku i... szlag mnie trafia z powodu płaczu małego dziecka (nie ma 2 lat), któremu "matka" odeszła dziesiąt metrów do przodu i każe mu iść, a ono boi się tłumów wędrujących na szczyt Wielkiej Czantorii i z powrotem. Nie miała prawa z tym maleństwem tu wyjechać, gdyż wiadomo, że dzieci do 2 lat nie mogą pokonywać wysokości do tysiąca metrów, a powyżej tysiąca do sześciu lat. W przeciwnym wypadku rodzice sami swoim pociechom fundują wady serca.
Na tym czerwonym odcinku szlaku do stacji  nie ma pozdrowień turystycznych... jest tylko nieokiełznana wola sobiepaństwa. Przykre to...
Nie chcę być z tym "motłochem" (to nie jest złe określenie, zwłaszcza, gdy kilkuletnia dziewczynka kamieniami rzuca w nogi, w moje też i nikt z rodziców nie reaguje!!!) i gdy o 13-tej dojdę do kolejki to zaraz kupuję bilet w dół (kolejny prysznic - 14 złotych w dół... tego nigdzie nie ma). Naprawdę, następnym razem zastanowię się, czy ma sens wyjeżdżanie lub zjeżdżanie tym wyciągiem.
Zjazd w dół trwał 10 minut pomiędzy 13.09 a 13.19. 
Zjechałem w dół do Polany i na parkingu o 13.24 będzie meta tej trasy. Teraz tylko do domu i przyrządzanie grzybowych pychotek.
 


4 komentarze:

  1. AAA... na Małym Stożku też są stonki ??? Myślałem, ze tylko u mnie w ogrodzie...

    PS Czemu pan tego esspresso nie luchnął w Cieślarówce u pani Ali. Pewnie obsługa byłaby milsza, a lury te z pewnie by panu nie podała :)
    pozdrawiam z Wiseł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu??? Nie wiem... u pani Ali na pewno byłoby znakomite, ale tym razem tam się nie zatrzymywałem. Dzięki za wizytę i też pozdrawiam.
      PS - stonki nie widziałem od kilku dziesiątek lat, stąd to zainteresowanie.

      Usuń
  2. Rzeczywiście stonki też bardzo dawno nie widziałam. Zjadłabym trochę tych grzybków. Ciekawa wycieczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! Witam, bo już myślałem, że o mnie zapomniałaś. Wiesz, po miesiącu te grzybki nie byłyby ciekawe, hahaha. Cieszę się, że tu zajrzałaś.

      Usuń