Przełęcz Salmopolska - Grabowa - Chata Grabowa - Stary Groń - Horzelica - Malina - Brenna Ośrodek Zdrowia.
Beskid Śląski. Wreszcie... Zapowiadał się pogodny dzień, dlatego pomyślałem, żeby sprawdzić to, na ile już organizm zregenerował się, a można tego dokonać jedynie wędrując. Wiadomo, że na razie nie ma jeszcze mowy o wychodzeniu w górę, ale można na miejsce startu wyjechać autobusem, a potem tylko spokojnie schodzić. Takim miejscem jest Przełęcz Salmopolska.
Wiele nie brakowało, a nie dotarłbym tam, gdyż w Malince, firma, która dokonuje renowacji drogi chciała autobus zatrzymać. Od słowa do słowa i razem z drugim współpasażerem powiedzieliśmy, że nie wysiadamy, bo zapłaciliśmy za podróż do końca... a to, że firma nie ostrzegła wcześniej przewoźnika o godzinach zamknięcia - nas nie interesuje. W końcu wyjechaliśmy na górę, ale kierowca zdecydował się na manewr natychmiastowego powrotu, bo inaczej zostałby na cały dzień na przełęczy.
Tylko w Polsce może być taki bałagan organizacyjny, a przecież ktoś za prawidłowe funkcjonowanie przejazdów (mimo remontu) odpowiada.
Ważne, że jestem na Salmopolu i o 8.45 rozpoczynam trasę. Pójdę czerwonym szlakiem w stronę Grabowej, ale wcześniej wstępuję po pieczątkę do Regionalnego Zajazdu Biały Krzyż.
Na czerwonym odcinku trasy czerwono, bo owocują jarzębiny. Trudno oprzeć się ich urokowi. Będą też ostrężyny częściowo dojrzałe.
Ostatni dzień wakacji, więc cieszę się, że nie będzie dzieciaków na szlaku, bo dziś wyjątkowo potrzebuję spokoju i samotności. Na całej trasie spotkam tylko 4 turystów, tak samo samotnie wędrujących.
Podziwiam widoki, bo dziś trochę gór widać i to z jednej i z drugiej strony.
O 9.20 przychodzę na Grabową i tam zmieniam szlak z czerwonego na czarny i nim już pójdę do końca. Schodzę do Chaty Grabowa, tam oczywiście miła rozmowa z właścicielką, porządne espresso i potem podziwianie kolejnych pozycji w Ogrodzie Świata Bajek. W chacie jestem pomiędzy 9.40 a 10.05.
Za odcinkiem Szlaku Utopca, który skręci w prawo, będę sobie przypominał to,jak czarny szlak wiedzie, bo dawno nim nie szedłem, a odcinkiem za Horzelicą, kiedy zielony odbije do Brennej centrum, aż do pomnika nie szedłem kilkanaście lat.
Zaskakuje mnie więc na Starym Groniu (10.45) wieża widokowa, na którą oczywiście wchodzę wraz z turystą, który nadszedł z przeciwnej strony. Zgodnie stwierdziliśmy, że widać z niej tyle ile ze szlaku... za niska, albo nie w tym miejscu. Ważne, że jednak coś się nowego pojawiło.
Potem jedyne podchodzenie na Horzelicę. Niby dobrze mi się szło, ale jednak zawroty głowy się pojawiły. Potwierdza to, że jeszcze z wychodzeniem jestem na bakier.
Na Horzelicy jestem o 11.06. Teraz mocno w dół i o 11.35 dojdę na Malinę. Po drodze focę grzyby w różnej postaci (ale wszystkie napotkane nie były jadalne, a od szlaku w las nie chciałem odbijać), potem nowe dziewięćsiły, jakże piękne.
Przy kapliczce Mateńki akurat trafiam na porę odmawiania "Anioł Pański". Cieszę się, że akurat jestem tutaj w tym miejscu i o tej godzinie.
Zejście w dół do Brennej przy Ośrodku Zdrowia, ale tak naprawdę trasa kończy przy bardzo szpetnym poprzez zaniedbanie pomniku. Pora najwyższa, żeby mu przywrócić należny blask. Czy nikogo nie razi jego stan i to przy głównej drodze biegnącej przez Brenną?
Meta właśnie przy nim o 12.10. Na dole jest słoneczna patelnia, więc do czasu przyjazdu autobusu idę posiedzieć do pobliskiego zajazdu. Piękna wycieczka... a ja mam niedosyt. Niedosyt pełnej sprawności. Myślę, że będzie coraz lepiej. Ważne, że się zdecydowałem... w końcu!