piątek, 13 stycznia 2017

619 trasa - 12.01.2017

Tychy PKP - Park Górniczy - Arkadowa - Plac Świętej Anny - Generała Andersa - Stare Tychy - Tychy Kościół Bożego Miłosierdzia.

Rozpocznę przewrotnie, czyli od końca. W kościele pw. Bożego Miłosierdzia w Tychach z koncertem kolęd wystąpili bliscy mojemu sercu Grażyna Łobaszewska i zespół Ajagore. Na bis była ta ciągle tekstowo aktualna piosenka:
"Czas nas uczy pogody" - Grażyna Łobaszewska & Ajagore
Do Tych (niektórzy mówią Tychów) sprowadził mnie właśnie ten koncert w ramach XXVI Tyskich Wieczorów Kolędowych, bowiem już prawie rok nie widziałem się z ukochanymi Artystami.
Dodatkowym bliskim sercu przeżyciem była zapowiedź spotkania się z mieszkającą w Tychach rodziną (tutaj nie rok - ale bardzo wiele lat, aż wstyd się przyznać nie było kontaktu osobistego).
... i jeszcze dodatkowym przeżyciem miało być spotkanie z mieszkającą tutaj Danulą, znaną z zamieszczanych komentarzy w moim blogu i z paru wspólnych dreptań.
To miał być prawie całodzienny pobyt w Tychach, z czego bardzo się cieszyłem, bo tak naprawdę jestem tutaj pierwszy raz, nie licząc udziału przed laty w pogrzebie. Zawsze przejazdem przez Tychy.
Małżonek Danusi wieczorem przed wyjazdem podał mi smutną wiadomość, że do spotkania nie dojdzie, bowiem mocno przeziębiła się podczas... jednego z koncertów XXVI TWK w nieogrzewanym kościele, a na zewnątrz było ponad 10 stopni C w minusie. Poradziłem swoje wypróbowane przez lata metody, czyli naturalny antybiotyk w miksturze, oraz porządny rosół, najlepiej tłusty i to z kaczki. Zobaczymy, na ile w przypadku Danusi to pomoże.
Zmiana w planach, ale decyzję zostawiłem sobie do rana, widząc, że za oknem z minus 15 stopni C, zrobiło się zero i wieje ogromny halniak niosąc z sobą opady deszczu!!!
Rano, gdy zobaczyłem przez okno, jak wygląda aura, postanowiłem pojechać do Tych dopiero w południe i to było dobre, gdyż wychodząc z domu szedłem w śnieżnej "fujawicy", ale już wsiadając do śląskiej "Błękitnej Strzały" niebo było błękitne. Dojechał na miejsce spóźniony, gdyż w pewnym miejscu zepsuł się rozjazd kolejowy i musieliśmy sporo czasu spędzić na stacji "zasypane łąki".
W końcu jestem w Tychach o 13.50 i na peronie stacyjnym rozpoczyna się ta na swój sposób niezwykła trasa. Nie mam telefonicznego kontaktu z Grażką. W kościele widzę przygotowania do koncertu, czyli jednak będzie. Jako ten, który uwielbia obcowanie z naturą idę na przechadzkę Parkiem Górniczym. W pewnym momencie słyszę niesamowity krzyk dziecka i widzę uciekającego tatę, a za nim leci pies ciągnący sanki z wrzeszczącym bobasem. Myślę, że chyba tatusiek przesadził.
W poszukiwaniu poczty znalazłem się na ulicy Arkadowej osiedla wybudowanego na początku istnienia PRL. Powiem szczerze, mam sentyment do tego budownictwa. Dawniej to był wzór i dla wielu nieosiągalny ideał własnego mieszkania. Znalazłem pocztę na Placu Świętej Anny i napiszę tak... jeśli Polska według niektórych jest w ruinie, to tak jest w niektórych placówkach tej instytucji. Po pół godziny stania w kolejce okazało się, że nic nie załatwię.
Wracam przed kościół i według wcześniejszych ustaleń kontaktuję się w rodziną. Przed samym przyjazdem po mnie seniora tyskiej rodziny dodzwoniłem się w końcu do Artystów. Dopiero przyjechali tutaj i rozpakowują się w hotelu. Zatem umawiam się na 17-tą i po raz pierwszy jadę do "swoich jakże kochanych ludzi".  Jakże to ważne spotkanie, z którego będzie tylko 1 fotka pokazująca nas wszystkich. Brakuje Tej, którą od dziecka pamiętam jako najbardziej kochającą mnie osobę z rodziny ze strony wujka, czyli Brata Mamy. Brakuje mojej Kuzynki - śp. Marysi... ale myślę, że dziś była z nami.
Serdeczność z jaką zostałem przyjęty przerosła moje oczekiwania. Kochani... publicznie obiecuję, że nie będzie tak wielkich przerw w naszych kontaktach jak dotąd.
Czas mimo, że uczy nas pogody, ale też szybko płynie i w ciągu 10 minut upłynęło 1,5 godziny (15.10 - 16.50). Senior z powrotem odwozi mnie pod kościół, gdzie już są próby. Jakże serdeczne powitanie. Dla mnie to ważne, jeśli ukochani Artyści tak samo cieszą się ze spotkania.
W kościele chłodno, ale nie zimno. Próby mają to do siebie, że ciągle coś nie gra, albo nie ma odsłuchu, albo coś brzęczy... i one po to są... a potem we właściwym momencie okazuje się, że wszyscy się sprężają i wychodzą znakomite koncerty.
Po próbie, rozmowy przyjacielskie, ale jakże skrótowe ze względu na czas. Potem po mszy świętej zaczynającej się o 18.00 rozpocznie się od wielu dni oczekiwany przeze mnie koncert (i jak się okaże, przez bardzo wiele ludzi oczekiwany). Jeszcze tylko wspólna kolęda wszystkich i szef Domu Kultury zapowie w jakże interesujący i kulturalny sposób Grażynę... bo, z kolei Ona pod koniec przestawi zespół osobowo.
Grażyna nagrała przed kilku laty CD "Kolędy" z której ostatnich 20 sztuk z wytłoczenia dziś można nabyć i właśnie z tej płyty popłyną dźwięki i teksty kolęd i pastorałek. Wszystko to jednak w innej aranżacji niż na płycie, bo tylko w towarzystwie gitar i perkusji... ale jeśli współpracuje się z tak znakomitymi muzykami, którzy bawią się każdym wydobywanym dźwiękiem, ba... przeżywają to do bólu, to dla nas odbiorców jest balsamem, rozkosznym balsamem.
Z zaskoczeniem słucham tych kolęd, których nie ma na płycie. Oprócz "Cichej nocy" najbardziej lubię "Oj, maluśki, maluśki" i ta druga została w refrenie zagrana i zaśpiewana w rytmach reagge. Coś niewyobrażalnie ekscytującego... i mam nadzieję, że Janek z Tych, na YT także i to wykonanie wgra.
Na zakończenie koncertu "Idźcie z tym co macie"... kolejne ważne w przesłaniu słowa.
Aplauz, ja patrzę na zegarek i cieszę się, że będę mógł zostać na bis... bowiem owacja na stojąco... nie mogło być inaczej. Kwiaty, gitarzysta zostaje z różą w zębach, ale strun nie opuścił. Co zawodowiec to zawodowiec.
Potem to co na początku relacji - "Czas nas uczy pogody". Ksiądz Proboszcz pięknie zakończył to spotkanie, a ja... żegnam Przyjaciół licząc na szybkie w miarę kolejne osobiste kontakty, bo ostatni pociąg do Ustronia niebawem odjedzie. Meta, czyli koniec jest tutaj po koncercie o 19.50.
Jeszcze tylko ostatnia kolęda:
 




6 komentarzy:

  1. Ogromnie szkoda - że to nie ja oprowadzałam Cię Stachu po Tychach i nie ugościliśmy Cię tak jak to było w planach.
    I znów potwierdziło się, że Pan Bóg przygląda się naszym planom, choć sam dobrze wie jak będzie ...
    Milo pooglądać znajome okolice pokazane Twoimi oczami, bo niby to to samo miasto, a jakże inne.
    Koncert Grażyny Łobaszewskiej to majstersztyk, balsam dla uszu i uczta duchowa. Dziekuję, że umieściłeś filmik, który jest dla nas namiastką Jej wizyty w Tychach.

    Chorowanie przychodzi na mnie szybko, ale wlecze się strasznie długo. Już jest trochę lepiej, ale do szczęścia jeszcze sporo brakuje.Mamy nadzieję, że Ty Stachu czujesz się już lepiej i wkrótce będziemy mogli sledzić kolejne Twoje wędrowanie.
    Czego serdecznie Ci życzymy pozdrawiając cieplutko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, że co się odwlecze to nie uciecze... tak miało być widocznie. Ja dopiero wczoraj "załapałem", że mogłem włączyć telefon i cały koncert słyszałabyś na żywo, wtedy o tym nie myślałem, bo jeśli mam w kościele telefon to zawsze wyłączony.
      Zdrowiej Skarbie, bo to jest w tej chwili najważniejsze. Ja już lepiej się czuję, ale jeszcze leżenie i pewnie jeszcze jakiś czas tak będzie. Chciałbym za tydzień jednak już gdzieś wyruszyć... może się uda.
      Dziękuję za odwiedziny, życzenia i pozdrowienia i tak samo Wam tego życzę. Miłego wieczoru.

      Usuń
  2. O ile dobrze rozumiem to ta dłuższa przerwa w nowych postach spowodowana jest twoją chorobą?
    Kolędowanie z gwiazdami to prawdziwa przyjemność i czuję się tak jakbym tam była.
    Życzę tobie i Danuli szybkiego powrotu do zdrowia. AC.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusia na pewno ucieszy się z serdecznych życzeń nieznajomej, ja się już cieszę i zapewniam, że jeszcze w tym miesiącu zobaczysz nowy post. Jeden na pewno. Wychodzę z "wyrka" i nie mam zamiaru tam wracać w charakterze zainfekowanego.
      Tak, kolędowanie (każde) to przyjemność.
      Serdeczności.

      Usuń
  3. hej Stach...super relacja z Twojej wędrówki Żywieckiej . ..ja coś tak pięknego przeżyłam tydzień temu tylko w Milòwce...też było barwnie...wesoło...tylko przegonił mnie jeden pan...odwiedzający festiwal...ale i tak będę wspominać ciepło wesołych przebierańców...
    Ciebie życzę zdrówka i wiele udanych tras...
    a na 1000 wyrażam się na imprezkę...POZDRÓWKA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś się tak załadowała w Tychach jak to dotyczy Żywca. Dziękuję za odwiedziny... a pana należało pogonić.
      Pozdrawiam najserdeczniej.

      Usuń