środa, 30 listopada 2016

610 trasa - 30.11.2016

Hałcnów - Bielsko-Biała Piłsudskiego - Bujaków - Wołek - Porąbka - Kobiernice.

... kiedy 13 sierpnia tego roku na cmentarzu w Hałcnowie żegnaliśmy kolegę, postanowiłem sobie, że jedną z tegorocznych tras poświęcę Jemu.
W sumie znaliśmy się krótko, bo od 3 listopada 2012 roku, kiedy to miałem przyjemność pierwszy raz z nim wędrować podczas 333 trasy, a szliśmy wtedy też po raz pierwszy na Żywczakową. To niespełna 4 lata znajomości a wydaje mi się jakbyśmy się znali od zawsze.
Razem z nim i Jego żoną odbyliśmy ponad 40 wycieczek i z każdej z nich będzie jedno zdjęcie "ku pamięci" z numerem trasy. Do dziś nie mogę dobrze pojąć tego, że już nigdy z nami nie pójdzie, czy, że nie podjedzie po nas samochodem, co uczynił po raz ostatni podczas 582 trasy w dniu 14 czerwca br. przyjeżdżając po nas do Wielkiej Puszczy. Wtedy też widziałem Go żywym po raz ostatni i wtedy do głowy nie przyszłoby mi, że za 2 miesiące później w otoczeniu ogromnej rzeszy ludzi, którzy przyszli Go pożegnać, zostaną Jego prochy złożone w grobie.
Ostatnia nasza wspólna wycieczka miała miejsce podczas 574 trasy w dniu 28 kwietnia br. Wtedy też po nas przyjechał do Czernichowa, ale trochę tam wspólnie pobyliśmy i "zaliczyliśmy" Mu tę trasę, jako, że sam chodzić za bardzo nie mógł, bo w zimie złamał nogę i ciągle ją leczył.
Wielki działacz PTTK, odznaczany wielokrotnie, potrafił za życia swoją dobrocią skupić wokół siebie bardzo wiele ludzi. To było widać na pogrzebie - tłumy ludzi.
Życie tutaj na Ziemi płynie ciągle i jakoś trzeba pogodzić straty bliskich ludzi z bieżącymi sprawami. W poniedziałek miał imieniny i pomyślałem sobie, że warto byłoby pojechać do Hałcnowa. Tam też w Bazylice Matki Boskiej Bolesnej umówiłem się z koleżanką, Jego żoną.
Przyjechałem autobusem o 8.16 i to uważam za początek tej jesiennej, wspomnieniowej trasy z elementami współczesności. Niestety bazylikę zamykają po każdej mszy, otwarty tylko przedsionek. Dla mnie to jest niezrozumiałe, żeby mimo apeli Papieża Franciszka o otwarciu kościołów, akurat tamto ważne miejsce było zamykane. W środku ciemno, zimno i tylko krótka modlitwa, a potem na cmentarz.
Kolejne bliskie miejsce na cmentarzu... patrzy na nas z pomnika stałym wzrokiem i wiemy, że jest z nami.
Kolejne modlitwy i wspominając niektóre zabawne historyjki z Jego życia, wsiadamy do autobusu i jedziemy do Bielska-Białej na Piłsudskiego. Tam mamy trochę czasu więc zajmuję się gołębiami wszechobecnymi.
Mamy zamiar dotrzeć dziś do ruin zamku Wołek nad Porąbką, co znaczy, że będzie ponownie Beskid Mały.
Dziś nie pójdziemy oznakowanym szlakiem, ale "na nosa" koleżanki, bo już kiedyś tam była.
Musimy dojechać do Bujakowa i tam dojechawszy o 9.16 ruszamy. Focę wróble, bardzo dużo wróbli, jak dawno nie widziałem ich w takiej ilości. Kiedy skończymy iść asfaltem napotkamy przepiękne polskie wierzby o bardzo ciekawych kształtach... czegóż w nich można się doszukać...
Napotykamy w lesie biało-niebieski Szlak Maryjny i kawałek nim pójdziemy. Potem trochę lasem i w końcu dochodzimy do domów, za którymi mamy już drogowskaz do ruin. Podziwiamy jesienno-zimowe piękno okolicznych gór wokół Porąbki.
Do ruin doszliśmy o 10.30. Są to ruiny zbójeckiego zamku Wołek. Historia tego miejsca znalazła się na fotkach, nawet można odczytać ją tym razem.
Schodzimy do Porąbki jakimś zabłąkanym czerwonym szlakiem turystycznym. Zabłąkanym dlatego, bo takiego nie ma aktualnie i na kilku drzewach są bardzo stare oznakowania. On też pokrywa się ze szlakiem spacerowym do Porąbki. Nie zatrzymujemy się tym razem tam, ale idziemy na skrzyżowanie do Kobiernic, gdzie o 11.28 ma miejsce meta tej trasy.
Pogoda w sam raz na wspomnienia i myślę Zdzisiu, że choć jesteś po drugiej strony tęczy to byłeś dziś z nami na trasie Tobie poświęconej.

6 komentarzy:

  1. Podoba mi się to jak traktujesz nieżyjącego już kolegę, tak po ludzku ku pamięci. Śledziłam na blogu wasze wspólne wycieczki i po nich zostanie tu ślad a szkoda że nie zobaczę już uśmiechniętego starszego pana na nowych. Podziwiam jego kondycję bo przecież co widzę z nagrobku przekroczył siedemdziesiątkę.
    O Wołku dowiaduję się pierwszy raz. Czy tam można dostać się na wózku? Pozdrawiam i gratuluję pomysłu i samej relacji. Po czymś takim poznaje się bardzo dobrego człowieka. AC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dojedziesz na Wołek na wózku i to chyba widać z fotek. Dojedziesz asfaltem z Kobiernic do tej tabliczka z nazwą naprzeciw Wołka. Potem łąka i porządnie stroma ścianka, choć króciutka.
      Co do Zdzisława... ten pan po 70-tce mógł dreptać ze mną częściej, ale latem to były spływy bo należał do sekcji wodnej PTTK, a zimą narty biegówki. Pozazdrościć kondycji mógł Mu niejeden dwudziestoparolatek z komórką na oczach przez 24 godziny na dobę, w przerwie "siedzącym w kompie" i poruszający się tylko samochodem, najlepiej najnowszą wypasioną wersją jakiejś "fury"...
      Zdzisław to przykład zdrowego życia.

      Usuń
  2. Szczerze powiem, że Pana podziwiam. Czasem w miesiąc robi Pan więcej wycieczek niż niektórzy w ciągu całego roku. Mnie udało się w 2016 tylko osiem tras (nizinne się nie liczą), w sumie jakieś 112 kilometrów, czyli marnie, bardzo marnie, ale za to ostatnia zupełnie niespodziewanie, po "nawrocie lata" tydzień temu, ze Straconki do Porąbki przez Chrobaczą Łąkę. I do czego zmierzam, za oknem sypie, a tydzień temu nie napotkaliśmy nie tylko śniegu, ale nawet kałuż! No może ze trzy to góra na całej trasie. Słońce, ciepło, brak wiatru, suchutko, cudownie po prostu. Najprzyjemniejsza aura z całego roku, bo za upałami też nie przepadam. A teraz? Śnieg. Katowice zasypane na jakieś 30 cm. Tylko siedzieć i wyć! Jak się wkurzę, to może kiedyś się wreszcie odważę w zimie gdzieś podeptać, bo jak to mi dziś powiedział znajomy "góry to nie jest pasja, to jest nałóg". Święte słowa. Pozdrawiam

    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hrobacza, nie Chrobacza... taki literowy urok ma ta góra. Kochany (przepraszam za spoufalenie) zima ma nieodparte uroki wędrowania, pod jednym warunkiem, że szlak w tym czasie jest przetarty. Poza tym - a co złego w nizinnych trasach???
      Szlaki nie przeliczam na kilometry tylko na doznania, na przeżycia... dlatego nigdy w moich opisach nie podaję wysokości, tylko realny czas przebycia. Dziękuję za odwiedziny i może wreszcie kiedyś spotkamy się na szlaku..

      Usuń
  3. ... Niesamowite MEMENTO... wzruszenie nie pozwala mi napisać nic więcej..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zrozumiałe. Dziękuję za odwiedziny i także pozdrawiam.

      Usuń