czwartek, 30 czerwca 2016

584 trasa - 30.06.2016

Łodygowice - Lipka - Pod Przysłopem - Pod Czuplem - Czupel - Magurka Wilkowicka - Bielsko-Biała Straconka.

Beskid Mały. Kolejna jego odsłona... ale na starcie zabraknie koleżanki, która szlaki tego Beskidu ze mną przypomina sobie, bądź przeciera nowe. Miała być, ale nagły atak chorobowy na Jej męża spowodował to, że będę szedł sam i mimo tego, że to nie jest pielgrzymka, znaczną część trasy poświęcę na odmawianie różańca w intencji chorego Przyjaciela, który prawie tydzień chodził z zawałem serca (nieświadomy tego), aż w końcu z jednej strony serce zostało urwane. Krew spłynęła do płuc napełniając je niczym woda gąbkę.
Ta noc miała być krytyczna... bo miał ją według opinii lekarzy nie przeżyć. Poprosiłem bliskich na facebook'u o modlitwę w Jego intencji, zwłaszcza tych związanych z Żywczakową.
Jest piękny dzień, słoneczny i świadom tego, że przecież jeszcze niedawno wspólnie dreptaliśmy po górach, z modlitwą na ustach, o 8.04 wyruszam na trasę czerwonym szlakiem w Łodygowicach. Cała dzisiejsza trasa jest mi doskonale znana z szeregu wcześniejszych przejść. O 8.39 mijam Lipkę, o 9.15 jestem na skrzyżowaniu szlaków Pod Przysłopem. Widoki na Skrzyczne, Magurę i inne szczyty Beskidu Śląskiego. Kolorowe kwiaty dokoła. Rosną poziomki, maliny, grzyby jadalne i niejadalne, ale przede wszystkim borówek jest w bród.
O 10.05 Pod Czuplem zmieniam kolor szlaku z czerwonego na niebieski i już nim o 10.14 wejdę na najwyższy szczyt Beskidu Małego, na Czupel. Kiedy go opuszczę i po jakimś czasie pojawi się sygnał telefoniczny, dowiem się od koleżanki, że Jej Mąż przeżył, ze stanu krytycznego przeszedł w stan ciężki.
Do schroniska na Magurce Wilkowickiej przychodzę o 11.10. Ceny tamtejsze są (napiszę bez ogródek) - wkurwiające i co muszę kupić to kupuję, a sknerstwo właścicieli pokazuje nieczytelna pieczątka, nawet na tusz "ich nie stać". Przy piwie typu Guiness, ale produkcji cieszyńskiego browaru spędzam tam czas do 11.30, kiedy to dalej wyruszam szlakiem zielonym do Straconki.
Odcinek z Magurki do Straconki (ale w odwrotną stronę) parę lat temu pokonywałem z przywołanym wcześniej Przyjacielem i Jego żoną. Jakoś tak dziwnie mi jest... dokoła trwa borówkobranie, obraz MB Nieustającej Pomocy od 4 lat przechodzi konserwację (coś za długo, chyba ktoś sobie Go wziął do domu).
Kilka przecięć drogowej serpentyny i o 12.50 melduję się w Straconce przy zamkniętym kościele (skandal - zwłaszcza w świetle tego, że papież Franciszek nakazał, że wszystkie kościoły mają być otwarte, a u nas od kilku lat robi się Jemu na przekór). To jest meta tej trasy. Skromny opis, ale przeżycia wewnętrzne bardzo intensywne.