sobota, 27 lutego 2016

564 trasa - 24.02.2016

Warszawa Łazienki Królewskie - Plac Unii Lubelskiej - Wejnerta - Muzeum Powstania Warszawskiego - Karolkowa - Wejnerta - Warszawa Kielecka.

Ostatni dzień pobytu w stolicy zapowiadał się jako najbardziej przedeptany z 4 dni. Toteż wcześnie, bo już o 7.50 rozpocząłem trasę w Łazienkach. Są dwie rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie pobytu w tym mieście - pierwsza to zawsze muszę być u Krzysia na Powązkach, a druga - zawsze muszę odwiedzić wiewiórki w Parku Łazienkowskim. To właściwie był główny cel mojego pobytu w tym miejscu w dniu dzisiejszym. Jak było miło i w jakim towarzystwie spacerowałem,  pokażą fotki. Opuściłem park o 8.50. Potem przez Plac Unii Lubelskiej szedłem do przystanku autobusowego na Alejach Niepodległości, by dojechać pod Polskie Radio (9.17). Wcześniej zauważam plakat reklamujący monodram o zaskakującym tytule. Blisko budynków radiowych jest ulica Wejnerta, przy której mieszka kolega, który dziś ze mną będzie po Warszawie dreptał. Nie byłem u niego od dnia pogrzebu Krzysia, czyli już 5 lat.
Jego samochodem udajemy się do Muzeum Powstania Warszawskiego, w którym jeszcze nigdy nie byliśmy. Znam tylko z opisów to miejsce i jak się okaże na miejscu, wyobrażenia nie pokrywają się z rzeczywistością. Realia mnie pokonały. Zaczynamy zwiedzanie o 11.20, informatory mówią, że trzeba minimum 2 godziny.
Wszystko pokazane w sposób zaskakująco współczesny. Podczas projekcji filmu o ruinach Warszawy, pokazującym to, co zostało z tego miasta w 1944 roku, nałożyliśmy na oczy specjalne okulary, które spowodowały, że byliśmy pilotami tego samolotu nad Warszawą. Krótka projekcja, ale po jej zakończeniu jakoś dziwnie mało ludzi zdejmowało okulary... okazało się, że popłynęły nam łzy i to gorzkie łzy.
Od tego momentu nastąpiła zmiana nastawienia. Nie pomogła nawet modlitwa w miejscowej kaplicy.
Pokazano historię Powstania, ale też uwarunkowania przebiegu II Wojny Światowej, pokazano w czerwonym tle lata sowieckiej dominacji po wojnie i pokazano też nasz udział współczesny w misjach pokojowych.
Do tej pory nie wiedziałem, że w Powstaniu Warszawskim walczyli także nasi bracia Słowacy i przedstawiciele innych narodowości.
Po 2 godzinach o 13.20 wychodzimy na zewnątrz. Oboje jesteśmy mocno wstrząśnięci i stwierdzamy, że każdy Polak powinien to zobaczyć. Warszawa bez tego muzeum była bez ważnego narządu - serca.
Zaniechałem myśli o tym, żeby jeszcze gdziekolwiek dziś wędrować po Warszawie. Na długo w mojej pamięci pozostanie to co zobaczyłem i usłyszałem.
Zrodziła się refleksja, którą dziś przelałem na papier:

" Pokłosie..."
ołowiane rzęsy historii
zastygły
nad heroizmem
białoorlich Słowian
o duszach oddanych Bogu
by zmartwychpowstać
pokonać wrogów
nie chcę ołowiu na nieboskłonie
lecz serca płomieni
i żaru jedności
pod Orła Białego znakiem
bo nade wszystko
kocham Cię Polsko
jestem Twym synem
Polakiem

Ustroń, 27.02.2016

Jeszcze tylko przejazd na ulicę Karolkową do O.Redemptorystów, do kościoła św. Klemensa, bo tutaj są akurat do nabycia znaczki turystyczne (13.30).
Potem wracamy na Wejnerta (14.00), rozmowy, rozmowy, rozmowy... po czasie dołącza koleżanka, gospodyni poprzedniej trasy. Kiedy zaczął niespodziewanie padać śnieg, akurat musiałem pożegnać się z nimi (17.35) i pojechać na Kielecką do ucieszonej moim przyjściem Do-Re-Mi. W ten sposób o 18.10 kończy się ostatnia z rzędu warszawska trasa.
Rano trzeba wracać do domu... tęsknię bardzo za Perełką.