środa, 27 listopada 2013

408 trasa - 27.11.2013

Olomouc ČD - Biskupské Náměstí - Náměstí Republiky - Kostel sv. Michala - Horní Náměstí - Masarykova Třída - Olomouc ČD.

O tym, że będę dziś w Ołomuńcu, nawet jeszcze rano nie wiedziałem. Miałem do wyboru kilka tras, w tym 2 górskie, ale z różnych powodów, całkiem rano wymyśliłem sobie dreptanie po Ołomuńcu. Raz tylko byłem w tym mieście, a był to odległy, 1976 rok. Potem kilka razy przejeżdżałem.
W dawnych wiekach było to drugie pod względem znaczenia miasto w Czechach po Pradze, a najważniejsze na Morawach. Potem wojny i inne nieszczęścia spowodowały, że Ołomuniec musiał uznać wyższość Brna i tak jest do dzisiaj.
Z tamtych odległych lat pozostały zabytki, warte obejrzenia, szczególnie teraz, gdy tyle pieniędzy wkłada się w ich renowację.
Pociąg przywiózł mnie na główną stację tego miasta o 11.17. Startuję w ślepo. Wiem, że mam iść na starówkę i to czynię. Po chwili napotykam czerwony szlak spacerowy i to jest to, o co mi chodziło.
Mijam wiele zabytków, przechodzę przez różnego rodzaju place. Mijam kościoły, ale do jednego z nich wszedłem i ... zostałem zauroczony. To kościół pw. św. Michała. Miejsce na modlitwę, a jednocześnie Muzeum Farne, gdzie mogłem podziwiać przecudnej urody dawne obrazy, rzeźby. Mogłem zejść do podziemi, a potem na gotycką wieżę z zawieszonymi 3 dzwonami.
Wrażenie pozostanie na długo.
Potem schodzę w stronę Górnego Rynku (tak to chyba się tłumaczy, bo trudno to nazwać placem), na którym stoi też robiący wrażenie, ratusz i kolumna-pomnik Św. Trójcy.
Na ścianie ratusza oryginalny zegar. Trwa wokoło jarmark świąteczny i będzie jeszcze długo trwał. Na jednym ze zdjęć widać jego program.
Było dla ducha, pora dla ciała i wracając w stronę dworca spędzam czas w jednej z knajpek.
Potem przechodzę obok cerkwi prawosławnej. Ołomuniec dziś jest siedzibą władz kościelnych katolicyzmu, husycyzmu i prawosławia.
Trochę współczesnej architektury już przy dworcu, na którym przy kawie o 14.30 kończę wycieczkę. Ta kawa miała być espresso, ale tak się miała do niej, jak dawna ciuchcia do pendolino.
To taki kolejowy akcent na zakończenie tej bardzo ciekawej trasy, przyjemnej i zdaję sobie sprawę, że przez tych klika godzin, zaledwie liznąłem to miasto. Warto jednak było.