wtorek, 29 października 2013

402 trasa - 29.10.2013

Staré Hamry - Janikula - Gruň - Kozlena - Smrkovina - Ježánky - Visalaje.

Beskid Śląsko-Morawski. Mój powrót na Gruň, a dla mojego towarzystwa to debiut.
Debiut związany z potrzebą uzyskania nalepek i pieczątek do Beskidów2 w Hotelu Charbulák na Gruni.
Ja już te potrzebne rzeczy zdobyłem wcześniej podczas 378 trasy.
Wybieramy dzisiejszy dzień dlatego, że z jego biegiem ma się coraz bardziej chmurzyć, ale nie padać, bo to ma dopiero w nocy i jutro.
Do Starych Hamrów dojeżdżamy autobusem z Frydlantu jeszcze w słońcu o 10.45. Przy Hotelu Czertowy Hradek wysiadamy i startujemy żółtym szlakiem w stronę Gruni. Jakże inny krajobraz od tego jaki miałem tutaj końcem czerwca.
Spokojnie pod górę, bo to jest taki odcinek, dochodzimy o 11.40 na Janikulę. Wcześniej zerkamy na Łysą Górę i okoliczne wzniesienia.
Na Gruni o 12.02 przerwa na śniadanie w towarzystwie sympatycznych młodych byczków.
Potem Hotel Charbulak (pomiędzy 12.10 a 12.40). Okazało się, że nalepek brakło... tym samym okazja do powrotu. Otrzymujemy wizytówkę z telefonem i będziemy pytać od czasu do czasu. Obsługa bardzo przyjazna turystom.
Potem dalej żółtym obok Domu Św. Józefa, kościoła, i od Kozlenej dalszy odcinek to także i mój debiut, aż do Jeżanek. Nie wchodzimy do Szwarnej Hanki, gdyż nie jest tuż przy szlaku, a my chcemy zdążyć na autobus w Visalajach. Od Szwarnej Hanki do naszego żółtego szlaku dołącza zielony, którym od Smrkovinej (13.40) będziemy schodzić w dół. Widoki dalekie choć przez chmury zamazane. Na dalszym planie widać nawet zarysy Małej Fatry, a po drugiej stronie ciągle Łysa Góra, Travny i inne.
W końcu o 14.20 schodzimy do Jeżanek i już wiemy, że na autobus zdążymy. Od tego miejsca do mety, tylko dla Gabrysi będzie debiut.
Meta blisko, bo przy Hotelu Vislaje, który od dziś przez kilka dni będzie zamknięty. Próbuję zajrzeć do środka aparatem przez okno, ale w efekcie widzę siebie w 2 odbiciach, mniejsza głowa i większa, hahaha.
Bardzo ciekawy szlak, przyjemny i warto na niego wrócić, chociaż może z pewnymi modyfikacjami.
Autobus nas zabrał planowo i zdążyliśmy na wszystkie połączenia, mimo, że w niektórych miejscach mieliśmy tylko kilka minut na przesiadki. Wystarczyła jakaś niespodzianka na drodze i wszystko wzięłoby w łeb. Ale widocznie miało być dobrze i też tak było.
Cieszę się, że mogłem być częścią tego wesołego i zgranego kwartetu turystycznego, hahaha.